piątek, 26 października 2012

Rozdział VII „Nie, ja jestem jak kakałko. Słodki, pyszny i rozgrzewam Cię od środka. A jest tylko jedna różnica, kakałko nie ma takich ślicznych loczków jak ja."


4 dzień wakacji

~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~
- Mam do Ciebie pytanie. Zostaniesz moja dziewczyną? Tak oficjalnie i w ogóle? Wiem, że teraz Twoje życie się zmieni, że pewnie nie wszystkie fanki Cię zaakceptują ale będę się bardzo starał aby Cię polubiły. Ciebie nie da się nie lubić.
- Harry…
- Co? Proszę zgódź się.
- Harry…
- Wiedziałem że tak będzie. Nie zgodzisz się. Nigdy mnie nie kochałaś prawda?
- Harry idioto zamknij się wreszcie. Próbuję Ci powiedzieć, że się zgadzam. I nie martw się poradzę sobie  hejterami.
- Naprawdę się zgadzasz? Nie mogę uwierzyć. Kocham Cię, kocham, kocham, kocham!
- Hahaha. Ja też Cie kocham. Ale teraz postaw mnie już na ziemi bo się ludzie na Ciebie patrzą jak na wariata.
- Ale Twojego wariata.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

Drrrrrrr.
- Zabiję! No zabiję! Kto śmiał mnie obudzić? Miałam taki piękny sen – krzyknęła Bella gdy dźwięk budzika wyrwał ją z objęć Morfeusza.
- Co? Kogo zabijesz? – w pokoju natychmiast pojawiła się zaalarmowana krzykiem Margaret.
- Już nic. Po prostu wkurzyłam się bo budzik zadzwonił a śniło mi się coś cudownego.
- Co? Że patatajasz na jednorożcu a obok Ciebie jedzie ten Twój zespół?
- Wiesz co ciociu. Choć raz byłabyś poważna.
- Wiesz co Bella. Chyba mówiłam Ci żebyś mówiła do mnie po imieniu. Ty mnie na siłę postarzasz.
- Dobra, dobra Mag. Przepraszam.
- A tak w ogóle to czemu tak wcześnie wstałaś?
- Tym razem chciałam jeszcze Cię rano zobaczyć zanim wyjdziesz do pracy.
- Tak, tak lizusie – powiedziała Mag z uśmiechem.
- A właśnie. Jak tam w pracy? Ostatnio prawie nie rozmawiamy.
- Jest bosko. Mówię Ci to najlepsza praca jaką mogłabym sobie wymarzyć. Wspaniali ludzie, cudowna atmosfera. Rozumiesz wczoraj przeprowadzałam samodzielnie wywiad. Nareszcie mi na to pozwolili.
- Super. A z kim?
- Szczerze to nie wiem. Byłam za bardzo podekscytowana faktem, że nareszcie mogę coś zrobić sama.
- Hahaha. Widać jak się przygotowałaś do tego wywiadu. Żeby nawet nie znać imienia i nazwiska tej osoby.
- Ty się tak nie czepiaj. Ciekawe co ty byś zrobiła. Poza tym to była jakaś mało znana dziewczyna. Dopiero rozpoczyna karierę ale ma szanse na zostanie gwiazdą. Ma niesamowity głos.
- Życzę jej szczęścia chociaż jej nie znam.
- Spoko. Ja już muszę wychodzić. Będę około 17. Mam nadzieję że sobie poradzisz. Paul powinien wrócić około 15 to będziesz mogła gdzieś wyjść czy coś.
- Ok.
Bella wstała i poszła pod prysznic. Tym razem zrezygnowała z pasków. Założyła czarne legginsy i białą, luźną koszulkę z flaga Wielkiej Brytanii. Weszła do pokoju Jackoba.
- Ale słodko śpisz. Byłoby szkoda gdyby ktoś Cię obudził – powiedziała i z uśmieszkiem na twarzy podeszła do łóżka chłopca.
- Nie, nie mogę tego zrobić. Zbyt słodko wyglądasz.
Bella wyszła z pokoju i skierowała się w stronę kuchni. Zrobiła sobie tosty i poszła pooglądać telewizję. Jej telefon zawibrował.

„Hej. Co robisz? Louis.”

„Oglądam TV. Skąd masz mój numer? Bella”

„Masz go zapisanego w pamiętniku. Zapomniałaś? L.”

„No tak. A i sorki ze wczoraj się nie pożegnałam. B”

„Harry nam wszystko wyjaśnił. Chciałabyś się dzisiaj z nami spotkać? L.”

„No pewnie. B”

„A możemy wpaść do Ciebie? L.”

„OK. B”

„Będziemy za 10 minut. L.”

Nie minęły 3 minuty, gdy Bella usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć.
- Hejka – powiedział Louis. Za nim stała reszta zespołu.
- Cześć. Byliście w okolicy, ze tak szybko przyszliście?
- To ty nic nie wiesz? – zapytał zdziwiony Niall.
- O czym?
- No o tym że mamy zdolność teleportacji oczywiście – powiedział Hazza.
- Haha. Dobre. Ale wejdźcie już, bo zimno mi się zrobiło przez te otwarte drzwi.
Chłopcy weszli a Harry powiedział:
- Jak chcesz to Cię rozgrzeję.
- A co kaloryferem jesteś?
- Nie, ja jestem jak kakałko. Słodki, pyszny i rozgrzewam Cię od środka. A jest tylko jedna różnica, kakałko nie ma takich słodkich loczków jak ja.
- Ah, Harry jakiś ty skromny.
- Widzisz. Drugiego takiego nie znajdziesz.
- Dobry suchar nie jest zły. Gdzie są chłopcy?
- Jak znam życie to w kuchni.
- O nie! Moja lodówka! – Bella z krzykiem pobiegła do kuchni. Zastała tam Nialla z głową w lodówce i chłopców zjadających płatki, chipsy, nutellę, ciastka.
- O nie! Nutella jest moja. Louis oddawaj nutellę!
- No ale ona jest taka pyszna – zaprotestował chłopak.
- Nie ma żadnego ale. Zjesz mi nutellę i co będę jeść?
- Chcesz trochę? – zapytał wyciągając w jej stronę łyżeczkę z nutellą.
- No jasne – Bella podeszła bliżej ale zamiast łyżeczki zabrała chłopakowi cały słoik.
- Ejj. To nie fair. Pożałujesz.
- Pożałujesz tego, pożałujesz tamtego. Cały czas mi grozisz. Wczoraj, dzisiaj.
- Tylko grożę? Zaraz spełnię tą groźbę – powiedział wyciągając w twoją stronę łyżeczkę.
- Nie zrobisz tego. Niee! – krzyknęła dziewczyna i zaczęła uciekać. Paskowany jednak ją dogonił i wysmarował nutellą. Bella nie pozostała mu dłużna, miała przecież cały słoik broni. Zrobiła mu wąsy i czarną szyję. Ganiali się po całym salonie.
- Co tu się dzieje? – na schodach stał zaspany Jackob.
- Widzicie co narobiliście? Obudziliście Jackoba.
- To Twoje dziecko? – zapytał Liam.
- Nie to jej kuzyn – odpowiedział Harry.
- Loczeeek! A co ty tu robisz? – zapytał Jackob podbiegając do Hazzy.
- Hmm. Wy się znacie? – zapytał Niall.
- No tak. Wtedy w parku Bella też była z młodym.
- Jackob chodź ubierzesz się i zjesz śniadanie – powiedziała Anabella biorąc małego na ręce.
- Ale ja nie chcę! – zaprotestował.
- Czemu?
- Bo ja chcę iść z tym w koszulce w paski. Pójdziesz ze mną? - zapytał Jackob Louisa.
- No jasne. Tylko pokaż mi który pokój jest Twój.
- Dobra.
Po 10 minutach zeszli na dół. Jackob wyglądał jak mniejsza wersja Louisa.
- Co ty z nim zrobiłeś? – zapytał Zayn.
- Właśnie. Jeden władca pasków nam wystarczy – powiedział Liam.
- Jackob nic Ci nie jest? Jesteś cały? Czy on coś zrobił z Twoim mózgiem? – zaczęła się dopytywać Anabell.
- Oj no już nie przesadzajcie. Przecież fajnie wygląda – powiedział Lou – A ty Ana idź lepiej zmyj nutelle z twarzy.
- Ojej. Zapomniałam. Ty też masz ją jeszcze na twarzy murzynku.
- A co powiesz na fotkę z murzynem?
- Wow. Louis Tomlinson jest moim własnym murzynem – powiedziała po zrobieniu kilku zdjęć.
- No, no. Nie pozwalaj sobie – powiedział i zaczął ją łaskotać.
- Ała! Lou przestań! Hahaha! Louis! Brzuch mnie już boli!
- Mówiłem ze się zemszczę.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

03.07.2012r. wtorek, popołudnie, dom
No coraz lepiej. Wczoraj ja byłam u chłopaków, a dzisiaj mogłam gościć One Direction u siebie. Zostali do południa, bo później musieli jechać na jakąś próbę głosu czy coś. Fajnie się bawiliśmy, no przynajmniej tak mogę powiedzieć o sobie. Brzuch mnie boli od śmiechu. Ciekawe czy od śmiechu można mieć zakwasy? Musze sprawdzić. :D Jackob też siedział z nami. Nie odstępował Tomlinsona na krok. Chyba chce być jego klonem czy sobowtórem xdd Dzwoniłam dzisiaj do Amy ale nie odbierała. Na skype, facebooku i gg też jej nie było. Tak samo jak wczoraj. Szkoda, bo chciałabym z niż pogadać. Brakuje mi jej. Ciekawe czy jeszcze o mnie pamięta, czy znalazła sobie kogoś na moje miejsce?
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~
5 dzień wakacji

04.07.2012r, środa, noc, dom

Jest już jakaś 2 w nocy. Nie mogę spać. Dzisiaj dzwoniłam do Amy cały dzień. Nie odezwała się. Próbowałam się tez skontaktować z Piotrkiem. W końcu jako jej chłopak powinien wiedzieć gdzie jest, ale też nie odbierał. Co się z nimi wszystkimi dzieje? Na facebooku popisałam z kilkoma znajomymi ale oni tez nie widzieli mojej przyjaciółki. Zaczynam się o nią poważnie niepokoić. Od 2 a właściwie 3 dni nie daje znaku życia. Może przesadzam? Na pewno nic jej nie jest, po prostu przesadzam.
Dzisiaj nie widziałam się z chłopakami. Szkoda. Polubiłam tych wariatów. Za to jacy są naprawdę, a nie za to jaki popularny zespół tworzą.
____________________________________________
Miałam dzisiaj zrobić lekcje i wgl, i dopiero jutro napisać nowy rozdział ale 7[69] wyświetlenia zmobilizowały mnie do napisania go dzisiaj. Jesteście kochani <3333
No cóż, martwi mnie tylko mała liczba komentarzy. Mam wyłączoną weryfikację obrazkową i nie trzeba mieć konta google. Dlatego proszę jeżeli czytasz - skomentuj. To dużo dla mnie znaczy.
PS Nie moge uwierzyć że przegapiłam dzisiejszy wywiad z chłopakami w RMF Maxxx. :[ jakby ktoś miał linka do wywiadu to możecie mi go podesłać. Będę bardzo wdzięczna. 
<3333333

czwartek, 18 października 2012

Rozdział VI „Paskowany! Grabisz sobie!”

3 dzień wakacji

Jackob wpadł do pokoju Belli i wskoczył na jej łóżko krzycząc:
- Wstawaj śpiochu!!
- Oj Jackob musisz mnie budzić przed czasem?
- Ale Twój budzik już dzwonił.
- Naprawdę? Jezu już 9! Przepraszam Cie Jackob, znów zaspałam. Marna ze mnie opiekunka.
- Jesteś super Ana – powiedział mały przytulając się do dziewczyny i dając jej buziaka w policzek – A teraz wstawaj bo głodny jestem. :D
- Dobra, dobra. Za tego buziaka zrobię ci naleśniki.
- Naleśniki na śniadanie? Super. Mama nigdy ich prawie nie robi. A mogę zjeść z nutellą?
- Spoko. Tylko żeby Cie brzuch nie rozbolał.
Zeszli do kuchni w piżamach i zaczęli robić śniadanie. Jackob pomagał znaleźć potrzebne rzeczy.
- Proszę. Naleśnik dla mojego dzielnego pomocnika – powiedziała Bella do Jacka.
- Dzięki – odpowiedział z uśmiechem nakładając sobie grubą warstwę nutelli.
- Co chciałbyś dzisiaj robić?
- Do parku!! – krzyknął i już zamierzał wstać.
- Dobra, dobra. Najpierw zjedz śniadanie. I może załóż normalne ubrania, a nie w piżamie do parku.
- Oh, no dobra.
Po 20 minutach wyszli z domu. Bella ubrana była w czerwoną koszulkę i spodnie tym razem w biało-czarne pionowe paski. Były to jej ulubione. Miała jeszcze kilka par w innych kolorach. Miała lekki makijaż podkreślający oczy. Włosy pozostawiła rozpuszczone. Z każdym krokiem jej fryzura lekko podskakiwała. Weszli z Jackobem do parku.
- Dobra to gdzie idziemy? – zapytała Anabell.
- Do piaskownicy! – odpowiedział chłopczyk.
- OK. Ścigamy się?
- Dobra. Piaskownice masz tam – Jackob wskazał palcem na dość odległy punkt.
- Aż tak daleko?
- A co wymiękasz staruszko?
- Ty, młody nie podskakuj bo upadniesz.
- Start! – krzyknął Jackob i wybiegł. Bella z lekkim opóźnieniem ruszyła za nim krzycząc:
- Ej! To nie fair!
Po wyczerpującym sprincie dobiegli do piaskownicy równocześnie.
- Ha! Wygrałabym jeśli wystartowalibyśmy równo.
- Nieprawda. Musiałem mieć jakąś przewagę, w końcu mam krótsze nogi.
- Haha. Dobra, dobra. Trzymaj te zabawki.
- Ana chodź pobawić się ze mną. Nie chce samemu.
- To chodź.

…..20 minut później…..
- Cześć – usłyszała Bella. Ktoś za nią stał. Obróciła się i zobaczyła Louisa.
- Hej. Jak wczorajsze spotkanie z El?
- Fajnie było.
- Co ty w ogóle tutaj robisz?
- Przyszedłem pobawić się w piaskownicy. A co myślałaś?
- Że chcesz mi ukraść zabawki – odpowiedziała Bella. Ktoś stojący za Louisem wybuchnął śmiechem.
- A właśnie. Ana ty pewnie znasz Harrego – powiedział pokazując na przyjaciela, który cały czas stał za nim – Harry to jest Ana.
- Właściwie to Anabell. Znajomi mówią na mnie Bella, a ten tutaj obecny Louis uparł się na mówić na mnie Ana – powiedziała dziewczyna lekko onieśmielona obecnością swojego idola.”O mój boże to Harry STYLES!!! To naprawdę on! Dobra Anabell ogarnij się. Udawaj ze wszystko jest ok.!” – pomyślała dziewczyna.
- Cześć – powiedział Harry – To Twój synek?
- Nie, no coś ty aż tak staro wyglądam?
- Nie tylko wiesz ile jest teraz nastoletnich matek.
- To mój kuzyn, którym opiekuję się podczas wakacji.
- Ana! Co ja Ci mówiłem na temat pasków? – wydarł się Tomlinson.
- Hmm. Że bardzo ładnie w nich wyglądam? – powiedziała dziewczyna z cwaniackim uśmiechem.
- Nie! Paski są moje!
- A co masz to na piśmie?
- No nie – odpowiedział zmieszany chłopak – Ale popatrz wyglądamy prawie tak samo.
- Co!? O nie! Gdybym wiedziała że założysz dzisiaj czerwone spodnie i koszulkę w biało-czarne paski to ubrałabym coś innego.
- Haaha. Zamieńcie się koszulkami i po sprawie. Jedno z was będzie w paski, a drugie całe czerwone – powiedział Harry.
- Wiesz co Harry? Myślałam że masz większe wyczucie stylu. Jak założę jeszcze koszulkę w paski, to będę mogła się położyć na ulicy i udawać pasy – powiedziała Bella.
Louis i Harry nie wytrzymali i wybuchnęli śmiechem.
- A ty Lou wyglądałbyś jak wielka marchewka.
- I dobrze ja KOCHAAAAM marchewki – powiedział.
- Zamknij się już – powiedziała Bella i rzuciła w Louisa piaskiem Harremu też się z lekka dostało.
- O nie! Jak mogłaś? – powiedział Harry.
- Zapłacisz nam za to – powiedział Lou i zaczął zbliżać się do dziewczyny – Harry pomożesz mi?
- Jeżeli myślisz o tym co ja to się zgadzam.
- To chodź mi pomóc.
Chłopcy podeszli do dziewczyny i podnieśli ją w górę.
- Ejj! Co wy robicie? Po waszych minach widzę że to nie będzie nic przyjemnego – powiedziała Bella lekko zaniepokojona.
- Trzeba było nie zaczynać – odparł Tomlinson.
Zbliżyli się do fontanny.
- o nie ! Puszczajcie! – zaczęła krzyczeć dziewczyna – Chyba mnie tam nie wrzucicie? Nie puszczajcie!
- Oj nie wierć się tak bo jeszcze my tez wpadniemy – powiedział uśmiechnięty Harry.
- Paskowany! Grabisz sobie! – zdążyła tylko powiedzieć Ana zanim wylądowała w wodzie.
Gdy tylko dziewczyna wynurzyła się z wody zaczęła chlapać nią chłopaków. Wciągnęła Louisa do fontanny, a później wspólnymi siłami podtopili Loczka.
- O nie! Moje włosy! – krzyknął tylko, a później dołączył się do zabawy. Jackob, który całej sytuacji przyglądał się z piaskownicy też wpakował się do fontany. Bawili się w wodzie dobre pół godziny.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

03.06.2012r, popołudnie, dom
Dzisiejszy dzień zapowiada się wspaniale. Poszłam rano z Jackobem do parku. Spotkałam tam Lou i Harrego! Tak Harrego Stylesa! Nie mogę w to uwierzyć! Starałam się być opanowana, ale w środku tańczyłam, krzyczałam i skakałam. Pogadaliśmy trochę, a później wrzucili mnie do fontanny, bo rzuciłam w nich piaskiem. Jackob po jakimś czasie też wpakował się do fontanny twierdząc, że nie chce żeby ominęła go cała zabawa. Ogólnie to zostałam zaproszona na wieczór filmowy do chłopaków na 18. A już jest 16 więc idę jeszcze coś zjeść i się ogarnąć. Nie wiem w co się ubrać. Chcę zrobić na nich wrażenie, ale nie chce się za bardzo wystroić. Hmm. Może białe conversy, granatowe rurki, biała bokserka i granatowa basebalówka? Hm. Do tego kolczyki, kilka bransoletek i będzie git. Tak. Będzie to trochę granatowo – białe ale przecież nie będę siedziała u nich w butach. :D Dobra to idę się ogarnąć i zjeść bo burczy mi w brzuchu. Od śniadania nic nie zjadłam.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

Anabell wyszła z domu i skierowała się w stronę mieszkania chłopców. Było to może 20 minut drogi. Na miejscu ujrzała duży 2 piętrowy dom. Podeszła do drzwi i nieśmiało zapukała. Drzwi otworzyły się, a za nimi stał Harry.
- Cześć – przywitał się.
- Cześć. Mogę wejść? – zapytała po chwili bo stali w drzwiach już dobre 5 minut, a Harry się jej przyglądał.
- A tak jasne. Proszę – powiedział chłopak i przepuścił ją w drzwiach.
Zaprowadził ją do salonu, gdzie 3 chłopaków siedziała na kanapie.
- Chłopaki to jest Anabell, dziewczyna o której wam z Lou mówiliśmy. Anabell to są …
- Liam, Zayn i Louis – dokończyła za niego dziewczyna wskazując na każdego po kolei. – Znam was przecież. Jestem Directionerką.
- Serio jesteś Directionerką? – zapytał Harry.
- No tak. Podoba mi się wasza muzyka i wgl.
- A więc widzisz nas i jesteś taka spokojna. Ciekawe. Inne dziewczyny zawsze piszczą i rzucają się na nas jak na mięso – powiedział Zayn.
- No cóż ja po prostu nie widzę sensu w tym żeby pozbawiać was słuchu. W końcu chcę żebyście jak najdłużej śpiewali.
- Czy ktoś powiedział mięso? – z kuchni wyłonił się Niall.
- Ja – powiedział Zayn.
Niall podszedł do kanapy i dopiero teraz zauważył Bellę.
- O cześć! Ty jesteś Anabell tak? Lou i Harry mówili że przyjdziesz. Jestem Niall.
- Horan głuptasie ona jest Directionerką – powiedział Liam.
- Skąd miałem wiedzieć? Nie zachowuje się jak inne.
- Może dlatego że nie jestem „inne” – wtrąciła Bella.
- Oj no sorry, wiesz o co mi chodziło – próbował wytłumaczyć się Niall.
- To oglądamy w końcu ten film czy nie? – zapytał Louis.
- A co oglądamy?
- Zobaczysz.
Zaczęli oglądać filmy. Najpierw leciała jakaś komedia romantyczna, którą przegadali chcąc wyciągnąć informacje o dziewczynie. Harry cały czas ich uciszał, bo twierdził że to jego ulubiony film i chce go obejrzeć. Niall robił mu na złość i szeleścił chipsami. Później włączyli horror który oglądali w skupieniu co jakiś czas wybuchając śmiechem. Bella nie przepadała za tego typu filmami. Zawsze się po nich bała. „A poza tym jak można sie śmiać gdy tam są takie straszne sceny?” – pomyślała. An wyszła z pokoju niezauważona i usiadła na schodach. Po około 20 minutach na korytarz wyszedł Harry.
- Co ty tu robisz? Myślałem że siedzisz w salonie.
- A tak postanowiłam poćwiczyć bycie niewidzialną. Musze trenować do zawodu.
- A kim chcesz zostać?
- Ninją. Inaczej po co bym trenowała niewidzialność?
- Hahaha. Dobre. :D Mogę się przyłączyć?
- Jasne siadaj.
- A tak na serio to dlaczego wyszłaś?
- No cóż nie przepadam za horrorami. Później mam koszmary w nocy. Wole komedie. A ty czemu wyszedłeś? Też nie lubisz horrorów?
- Ja? Ja po prostu szedłem do toalety. Za dużo coli.
- Heh. Nigdy nie przypuszczałam że będę rozmawiała z Harrym Styles’em w jego domu.
- Ja nigdy nie spodziewałem się że spotkam tak spokojną Directionerkę.
- Taa. Spokojną? Człowieku teraz jestem taka spokojna ponieważ nie chcę się przed wami wygłupić.
Rozmawiali jeszcze pół godziny, dopóki nie zadzwoniła ciocia An i kazała jej już wracać.
- Trochę się zasiedziałam. Muszę już iść – powiedziała wstając ze schodów.
- Poczekaj chwilę. Odprowadzę Cię.
- Nie musisz to tylko 20 minut drogi.
- Jednak nalegam.
Ubrali się i wyszli z domu.
- Kurcze zapomniałam się pożegnać z resztą.
- Nie martw się. Nie obrażą się. Powiem im że musiałaś już iść, a nie chciałaś im przeszkadzać w oglądaniu.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

02.06.2012r. noc, dom :D
Wieczór filmowy się udał. Poznałam cały zespół. Nigdy nie myślałam że tak się stanie. Rozmawialiśmy tylko trochę, więc nie znam ich za dobrze. Znaczy tych prawdziwych ich, a nie 1D. Dobra nieważne. Gdy włączyli horror, wyszłam na korytarz a później dosiadł się do mnie Harry. Dobrze nam się rozmawiało. Jego poznałam najbardziej. Opowiadał mi o swoim dzieciństwie i o tym jak wszyscy się od niego odwrócili po X Factor. To trochę smutne, że osoby, które uważamy za przyjaciół zostawiają nas. On tez dowiedział się o mnie wielu rzeczy. Opowiedziałam mu nawet kilka historii, w których zrobiłam z siebie totalnego głupka. :D Później odprowadził mnie do domu. Ten dzień był genialny. Ciekawe czy jeszcze kiedyś się spotkamy. Nie wymieniliśmy się nawet numerami telefonów. Obym jutro wstała zanim ciocia wyjdzie do pracy. :DD
__________________________________________________
Jestem zadowolona z tego rozdziału. No może nie z zakończenia. Rozdział dedykuję @Losefirefly . Nie wiem czy czyta tego bloga ale fajnie się z nią piszę na twitterze. Tak w ogóle to chciałabym wam podziękować za 529 wejść i za wszystkie komentarze, chociaż większość to spam (właściwie wszystkie). Jeżeli ktoś chce być informowany to prosze wpisać swój nr gg lub twittera w karcie Informowani . A nowy rozdział pojawi się prawdopodobnie w ten albo następny weekend, bo mam zapowiedziane 3 klasówki i 2 większe kartkówki. Tu macie link do opowiadania które napisałam dla koleżanki:http://wonderland-our.blogspot.com/2012/10/opowiadanie.html
Pozdrawiam xxxx
    

piątek, 12 października 2012

Rozdział V „-Aaaa! Ty masz na sobie paski? Dlaczego nosisz paski? Paski są moje!!”

2 dzień wakacji

Promienie słońca wpadające do pokoju rzez okno świeciły Belli prosto w oczy. Obudziła się. Na zegarku była już 12.30. „kurde zaspałam” – pomyślała. Szybko wstała i poszła pod prysznic. Po 30 minutach naszykowana zeszła na dół. Była ubrana w czerwoną luźną koszulkę z napisem „Hug Me” i spodnie w biało – niebieskie pionowe paski. Do tego białe trampki, kilka bransoletek i małe kolczyki z uśmiechniętą buźką. Na stole w kuchni znalazła karteczkę od cioci: „Pojechałam już do redakcji, mam dzisiaj pomagać przy wywiadzie z jakimś znanym zespołem. Jackoba wzięłam ze sobą. Nie chciałam Cię budzić. Na pewno byłaś zmęczona. Przyjedź do redakcji jak najszybciej będziesz mogła.” Na dole był jeszcze adres. Bella szybko zjadła płatki i poszła na stację metra. 20 minut później była na miejscu. Skierowali ją na 2 piętro. Ciocię spotkała na korytarzu.
- Przepraszam Mag. Już go biore a ty leć spełniaj marzenia – powiedziała Bella.
- O dzięki Bogu już jesteś. Akurat w dobrym momencie. Zajmij się małym, powinnam skończyć za 1,5 godziny.
- Dobrze, dobrze. Leć już.
-An! Cześć! – powiedział Jackob – Wiesz chciałem Cię obudzić rano ale mama mi nie pozwoliła. Musiałem na Ciebie długo czekać.
- Już jestem. Przepraszam, ze tak długo ale późno się obudziłam. Chodź znajdźmy jakieś miejsce gdzie możemy usiąść i się pobawić. Patrz co Ci przyniosłam – powiedziała dziewczyna podnosząc do góry małą paczkę.
- LEGO!! – wykrzyknął szczęśliwy Jackob – Chodź szybko znajdźmy to miejsce.
W końcu znaleźli pomieszczenie, w którym oprócz kilku zakurzonych kartonów nic nie było.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

02.06.2012r, poniedziałek, południe, redakcja Teen
Co za początek dnia. Margaret nie obudziła mnie rano gdy wychodziła do pracy, żebym zajęła się Jackobem. Zdążyłam kilka chwil przed rozpoczęciem się wywiadu. Uff. Teraz siedzę z małym w jakimś dawno nieużywanym pomieszczeniu. Przyniosłam mu lego wiec ma zajęcie. Siedzi i układa wóz strażacki. O FUCK…… !!! Nie ma go. Cholera.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

Anabell wybiegła z pokoju. Kolejno przeszukiwała wszystkie pomieszczenia, które znajdowały się w rzadko odwiedzanej części budynku. Nigdzie nie mogła znaleźć Jackoba. Gdy przeszukała już wszystkie pomieszczenia w „starszej części” poszła w stronę garderob. „Matko gdzie on mógł się schować” – pomyślała zdenerwowana. Szukała dzieciaka już od 15 minut. Po kolei odwiedzała garderoby, na szczęście nie było z nich ludzi ani żadnych gwiazd. Przy chyba 15 drzwiach usłyszała dochodzącą z pokoju rozmowę „Tu musi być Jackob” – powiedziała pod nosem. Otworzyła drzwi a jej oczom ukazał się śmieszny obrazek. Jackob siedział na podłodze a obok niego jakiś dorosły chłopak, ubrany w koszulkę w biało-niebieskie paski i czerwone spodnie. Bawili się Lego.
- Jackob nareszcie Cię znalazłam – powiedziała podbiegając do dziecka i przytulając je mocno.
- Spokojnie nic mu się nie stało – powiedział nieznajomy. Bella skądś znała ten głos. Spojrzała się na niego i…
- OMG! Nie wierzę!. Jesteś Louis prawda? Louis Tomlinson?! Nie wierzę że spotkałam króla pasków. :D
- Haha. Tak, to ja. A ty jak masz na imię?
- Anabell. Ale wszyscy mówią na mnie Bella.
- Szczerze? Moim zdaniem lepiej pasuje Ana lub An.
-Hmm. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Jak to się stało, że siedzisz u z moim kuzynem?
- Byłem akurat na korytarzu i zobaczyłem go siedzącego przy ścianie z klockami Lego w ręku. Płakał. No to wziąłem go do swojej garderoby i zacząłem się z nim bawić. Ma na imię Jackob prawda?
- Tak. Sorki za kłopot. Już go biorę tylko mam jeszcze jedno pytanie.
- Tak?
- Dasz mi swój autograf? – powiedziała Anabell wstając z podłogi. Wcześniej gadali na siedząco.
-Jasne. Poczekaj chwilę – powiedział i poszedł w głąb pokoju. Wrócił ze swoim zdjęciem i nabazgranym na nim podpisem.
- Wielkie dzięki.
- Aaaa! Ty masz na sobie paski? Tylko ja mogę nosić paski. Paski są MOJE!
- Oj no sorka, nie wiedziałam że Cię dzisiaj spotkam. Inaczej ubrałabym krate. - powiedziała dziewczyna lekko zdezorientowana. Nie wiedziała czy jej idol mówi serio czy żartuje.
– Musze już iść. Jackob chodź pobawisz się gdzie indziej.
- Ej, Ana poczekaj – krzyknął Louis za dziewczyną ale ona już tego nie usłyszała. Było mu trochę głupio. To miały być żarty a ona potraktowała jego słowa tak poważnie. Widać że przez moment chciała się roześmiać lecz jego kamienna twarz była zbyt poważna. Louis podniósł z ziemi mały zeszyt. Wyglądał jak pamiętnik. „O zostawiła coś” – pomyślał.

Kilka godzin później….
- Ciociu nie widziałaś gdzieś mojego pamiętnika?
- Nie. Sprawdzałaś w pokoju?
- Tak szukałam wszędzie ale jakby zapadł się pod ziemie.
- Sprawdź jeszcze raz.
- OK. OK.

*dzwonek do drzwi*

- An idź otwórz, bo ja nie mogę! – krzyknęła Margaret.
- Dobrze, już idę!
An otworzyła drzwi zupełnie nie spodziewając się za nimi … Louisa Tomlinsona.
- Ok. To chyba sen. Kurcze fajny ten sen – zaczęła mówić dziewczyna.
- Hmm… to raczej nie sen – roześmiał się Lou – Wtedy w garderobie tak szybko wyszłaś, że nie zdążyłem Ci tego oddać.
Chłopak wyciągnął w jej stronę rękę z …
- O to tu jest mój pamiętnik! Szukałam go chyba z 2 godziny. Dzięki.
- Nie ma za co. Znalazłem go na ziemi po tym jak wyszłaś.
- Mam nadzieje ze go nie przeczytałeś.
- Cóż szczerze mówiąc chciałem. Przekartkowałem kilka stron ale nic z tego nie zrozumiałem. Nie jesteś stąd prawda?
- Nie. Mieszkam w Polsce. Przyjechałam tu do cioci na wakacje.
- Szkoda. Chętnie bym się dowiedział co siedzi w Twojej ślicznej główce.
- Nie mów tak bo się zarumienię. Naprawdę masz szczęście że tego nie przeczytałeś.
- Czemu?
- Bo miałbyś koszmary do końca życia – zaśmiała się dziewczyna – Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?
- No wiesz na ostatniej stronie jest Twój numer telefonu i adres. Właściwie dwa adresy, ale w Londynie nie ma ulicy Królewskiej. Dobrze mówię?
- No tak. To jest ulica przy której mieszkam w Warszawie. A poza tym źle to wymawiasz.
Przez następne piec minut chłopak próbował poprawnie wymówić nazwę ulicy. W końcu zrezygnowany powiedział:
- Dobra, poddaje się. Polski to bardzo dziwny język.
- Heh. Dla mnie to bułka z masłem. Spróbuj powiedzieć „stół z powyłamywanymi nogami”.
- Yyyy. Mogłabyś to powtórzyć?
- Stół z powyłamywanymi nogami. Nigdy tego nie powiesz.
- Kiedyś mi się uda.
- Nie powiedziałabym.
- Zakład?
- O co?
- Jeżeli mi się uda, to pojedziesz ze mną na zjazd hodowców marchewek. Podobno w tym roku ma być pobity rekord świata na największą marchewkę i muszę to zobaczyć ale nikt nie chce ze mną jechać. Nie rozumiem jak można to przegapić.
- OK. Tylko zanim ty nauczysz się to wypowiadać to ja zdążę się zestarzeć.
- Haha. Nie bądź taka pewna siebie.
- A nawet jeżeli wygrasz zakład to mnie już pewnie nie będzie w Londynie.
- Zobaczymy – odparł chłopak z cwaniackim uśmieszkiem.
- Fajnie się z Toba gada ale może wejdziesz do środka bo stoimy w progu od 30 minut – spytała dziewczyna z cichą nadzieją, że Lou się zgodzi. Niestety odpowiedział:
- Masz rację fajnie się gada ale nie mogę wejść bo umówiłem się z Eleonor. Wiesz kto to prawda?
- No raczej. To Twoja dziewczyna. Wydaje się być miłą osobą.
- Dzięki. Przekaże jej.
- To cześć. Powodzenie na randce i dzięki za zwrot pamiętnika.
- Nie ma sprawy. Pa! – powiedział i podbiegł do auta. Anabell weszła do domu z wielkim bananem na twarzy.
- OMG! Ciociu nie uwierzysz, Louis Tomlinson był przed naszym domem. I przyszedł do mnie! – krzyczała dziewczyna wbiegając do kuchni.
- Louis Tomlinson? Chyba skądś kojarzę to nazwisko.
- No nawet mi nie mów że nie słyszałaś o One Direction, bo zacznę się zastanawiać z kim ja żyje.
- Aaa One Direction. To ten popularny zespół tak? To właśnie oni dzisiaj mieli wywiad przy którym pomagałam.
- Serio?! I nic mi nie powiedziałaś?
- Nie wiedziałam że się nimi interesujesz.
- Heh ciociu to są moi przyszli mężowie. Tylko jeszcze o tym nie wiedzą – powiedziała Bella i wyszła z kuchni. Po drodze usłyszała jeszcze z ust cioci coś co brzmiało mniej więcej jak: „Boże z kim ja mieszkam”.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~
02.06.2012r, wieczór, dom
Ale dzisiaj się dużo rzeczy wydarzyło. Jackoba znalazłam w garderobie z Louisem Tomlinsonem! Ale byłam zaskoczona. W ogóle to już się bałam że Cie zgubiłam pamiętniczku, ale na szczęście Lou go znalazł i przyniósł. Fajnie się z nim gadało. Szkoda że jest zajęty. Chociaż w sumie to nie przeszkadza mi to, bo nie jestem w nim zabujana jak nastolatka w swoim idolu. Szczerze? Bardziej podoba mi się Harry. Może go poznam? Marzenia. :D Lou byłby fajnym przyjacielem. Wgl to założyłam się z nim, ze nie nauczy się wymawiać „stół z powyłamywanymi nogami”. Jeżeli przegram, to mam z nim jechać na jakiś zjazd hodowców marchewek czy coś. A jak wygram.. Właśnie nie ustaliliśmy co on robi jak ja wygram. Dobra nieważne, nie ustaliliśmy limitu czasowego ani nic. Jutro też musze się zająć Jackobem na kilka godzin, bo ciocia idzie do redakcji. Ten wywiad przy którym pomagała był z 1D. Jak mogła mi o tym nie powiedzieć? Poszukałabym chłopaków i wzięła autografy od każdego. Może udałoby mi się pogadać z Harrym? Koniec tych przemyśleń na dzisiaj.
PS Miałam rację mówiąc że te wakacje będą niezapomniane.
A teraz idę już spać, bo Mag wychodzi do pracy o 8 i muszę wcześnie wstać. Wcześnie jak na wakacje oczywiście.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~
______________________________________________________________
No więc przed państwem rozdział 5 :D Dzięki za wszystkie wejścia, komentarze i obserwatorów. Mam nadzieje ze rozdział wam się spodoba.  Do następnego rozdziału. PAAA :**** 
PS. w następnym rozdziale pojawi się reszta wariatów. :D
PPS. Jeżeli ktoś chce być informowany to niech napisze swój tt lub nr gg.

piątek, 5 października 2012

Rozdział IV cz. II „Poznaj swój nowy dom”

Nadal 1 dzień wakacji :D 

Samolot wylądował. Pasażerowie wysiedli i udali się po bagaże. Bella musiała na swój trochę poczekać. Nie mogła go znaleźć :D
- Ciociu!! – krzyknęła Bella i pobiegła w stronę stojącej niedaleko kobiety zostawiając bagaż na ziemi.
- Anabell! – powiedziała kobieta przytulając się do dziewczyny. To była Margaret.
- Ale wyrosłaś. Nie poznałam Cię od razu.
- A ty nadal wyglądasz tak samo ciociu – powiedziała Bella.
- Lizus – odpowiedziała uśmiechnięta Margaret – Nawet nie wiesz jak tęskniłam.
- Ja też. Musimy nadrobić ten czas.
- Na pewno.
- A Jackob nie przyjechał z Tobą? Stęskniłam się za moim mężczyzną :D
- Został w domu z Paulem. Kończą przygotowywać niespodziankę dla Ciebie.
- Dla mnie? Naprawdę? Już się nie mogę doczekać.
- To chodźmy już do samochodu.
- OK. Tylko wezmę walizki.
- Pomogę Ci.
- Dobrze to weź tą mniejszą.
- Naprawdę tęskniłam. Wiesz jesteś moją przyjaciółką mimo że jestem Twoja ciotką :D Zawsze mogłam na Ciebie liczyć – powiedziała Margaret.
- Dzięki. To najmilsza rzecz jaką usłyszałam. Też uważam Cie za przyjaciółkę. Zawsze mogę z Tobą pogadać i nie oceniasz mnie jak mama.
Wyszły na parking i podeszły do zaparkowanego przed wejściem czerwonego minivana. Zapakowały walizki i ruszyły do domu Margaret. Przegadały całą drogę. Tematy im się nie kończyły. W końcu po półrocznym nie widzeniu się jest co opowiadać. Gdy zatrzymały się pod domem Belle zatkało. Stała przed dość dużym, jednopiętrowym domem. Oliwkowy kolor i ciemnobrązowe detale typu taras, drzwi i framugi okien dały bardzo ładny efekt. Przed domem był ogródek. Różnokolorowe kwiaty były posadzone w kształcie serca. W środku rosły tylko czerwone maki. Ogólnie ogród wyglądał jak przejście do tajemniczego świata.
- No chodź. W środku też jest fajnie – powiedziała Margaret, patrząc na zachwyconą domem Belle.
- Co? Ah…. Ok, już idę.
Salon był kremowy z fioletowymi meblami, miał kominek i wielka 52 calową plazmę. Na kominku i ścianach można było zobaczyć mnóstwo fotografii przedstawiających Margaret i jej rodzinę. Bella wypatrzyła też dwa zdjęcia z nią i kilka z jej rodziną. Było tez parę z osobami których nie znała. Pewnie rodzina Paula. Dalej była nowoczesna kuchnia, połączona ze spiżarnią. Wystarczyło przejść przez drzwi które wyglądały jak szafka. Sprytne rozwiązanie. Jeszcze 2 łazienki, jedna na parterze, druga a piętrze i 5 pokoi.
- WOW. – powiedziała Bella – Niezła chata ciociu.
- Weź przestań mówić do mnie ciociu. Staro się wtedy czuję.
- Patrz a nie wyglądasz. :D
- Taa, nie pozwalaj sobie mała. Ale mów mi Margaret albo będziesz nam robiła obiady przez następny tydzień.
- Czyżby to była groźba?
- To był żarcik Bello, nie chciałabym żebyś mi kuchnie spaliła.
- Nie no teraz to już foch forever.
Bella odwróciła się plecami w stronę Margaret. W tej chwili przez drzwi przeszedł Paul z Jackob’em na rękach. Mały jak tylko zobaczył Anabell wyrwał się tacie i przybiegł aby mocno ją uściskać.
- Ana! – krzyknął malec uśmiechając się.
- Cześć ty mój mały przystojniaku. Jak tam żyjesz? – zapytała Anabell. Jackob i Paul dziwnie się na nią spojrzeli, a Margaret wybuchneła śmiechem. Bella patrzyła się na nią nie wiedząc o co chodzi.
- Kochanie oni nie rozumieją co do nich mówisz nie znają przecież polskiego – powiedziała ciocia.
- Aaaa. Przepraszam was za to zapomniałam, ze nie rozumiecie – powiedziała Bella już po angielsku.
- Nic się nie stało – powiedział Paul.
- Ana, czemu mówiłaś cos dziwnego przed chwilą? Co to znaczyło? – spytał Jackob.
- To było w moim ojczystym języku Jack. I powiedziałam ze za Toba tęskniłam mój mały przystojniaku.
- Tesz tęskniłem. Nawet bardziej. Nie miałem się z kim bawić.
- oh nie. Jak ci twoi rodzice Cię traktują. Porozmawiam sobie z nimi.
- A wiesz mamy dla Ciebie niespodziankę.
- Słyszałam już coś niecoś od Twojej mamy ale może ty mi powiesz coś więcej.
- Nic jej nie mów Jackob, za chwilę sama się przekona co dla niej przygotowaliśmy – powiedział Paul.
- Dobrze tato – krzyknął malec, a do Belli powiedział – Spodoba Ci się.
- Kurcze jestem coraz bardziej ciekawa.
- To chodź. Mieliśmy to zrobić po obiedzie ale trudno – powiedziała Margaret prowadząc dziewczynę po schodach na górę. Zatrzymała się przed jednym z pokoi, a koło niej stanął Paul i Jackob.
- Ta dam – powiedziała otwierając szeroko drzwi – To twój nowy pokój.
- Co?? Jest cudowny – powiedziała Bella i nie kłamała. Pomieszczenie do którego weszła Bella było bardzo przestronne. Pokój miał zielone ściany i czerwony sufit. Kolory były wyraźne i żywe ale ładnie ze sobą współgrały. W rogu pod ścianą stała toaletka z dużym lustrem. Obok była szafa i mniejsze półki. W drugim rogu stało duże łóżko, a naprzeciwko niego telewizor. Obok była szafka nocna i biurko. Nad biurkiem było kilka pustych regałów. Meble były w białym kolorze, a pościel na łóżku zielono-czerwona. Pokój był niesamowity.
- I jak podoba Ci się? – zapytał Paul.
- No raczej. Nigdy nie pomyślałabym, że czerwony może tak ładnie pasować do zielonego. To … Dziękuję. – powiedziała Bella – Ale chwila. Co tu na ścianie robi marchewka? I to wielka na pół ściany?
- A to moja robota – powiedział Jackob – Podoba Ci się? Kiedyś powiedziałaś że lubisz marchewki.
- No bo lubię ale… Nieważne. Podoba mi się, taki śmieszny akcent w pokoju. Dziękuję Jackob.
- To może my damy Ci czas żebyś się rozpakowała – odezwała się Margaret – Zejdź na dół jak skończysz.
- Dobrze – powiedziała Bella i wprowadziła do pokoju walizki. Usiadła na łóżku i otworzyła pamiętnik.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

1.07.2012r, niedziela, popołudnie, nowy dom
Tak dużo rzeczy się dzisiaj wydarzyło, a to jeszcze nie koniec dnia. Właśnie siedzę u Margaret w domu. Jest cudowny. I jeszcze do tego dostałam własny pokój, który urządzili specjalnie dla mnie. Jak miło. :* Fajnie było spotkać się z Mag. Nareszcie będę mogła się komuś wygadać. Pisze krótko bo zaraz mam się rozpakować. Tak wgl to musze jeszcze zadzwonić do rodziców i pogadać z Amy na skaypie. Miała być o 16. Cholera już 16.30. Idę z nią pogadać.

Później…………
Jest już 19. Padam ze zmęczenia. Rozpakowałam graty. Zadzwoniłam do rodziców i gadałam z Amy. Musze jeszcze zejść na dół do rodzinki Black’ów. Ciekawe jak to teraz będzie. Idę spać. Obym odpoczęła bo ostatnie 3 dni mnie wykończyły kompletnie. Musze jeszcze przestawić zegarek. I tak z 20 zrobiła się 19. :D Tak wcześnie a ja już idę spać. Oby przyśniło mi się że spotykam 1D. Fajnie by było. Dobranoc :*
________________________________________________
Rozdział miałam dodać jutro, ale jadę na 18 kuzyna. A poza tym mam dobry humor. :D Następny rozdział  dodam prawdopodobnie pod koniec tygodnia.  Pozdrawiam <333333

środa, 3 października 2012

Rozdział IV cz. I „Co się zdarzyło w Vegas, pozostanie w Vegas”

1 dzień wakacji

Wysiadła z samochodu, pożegnała się z rodzicami i udała się w stronę odpraw. W kolejce czekała ponad pół godziny. Wsiadła do samolotu. Wiedziała, że jej życie właśnie na nowo się rozpoczyna.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

01.07.2012r, niedziela, południe, samolot
Właśnie siedzę w samolocie i zamierzam opisać imprezę u Tima. Wczoraj trafiłam na prawdziwą żyłę złota, jeżeli chodzi o informacje. Wiem już prawie wszystko. :D A więc:
Impreza rozkręcała się jak każda inna. Trochę tańca, drinków. Do północy nie działo się nic specjalnego. Niektórzy pojechali. O 1.00 zostało nas już tylko 70 osób i wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa. Z tego co pamiętam to na początku przenieśliśmy się nad basen. Rozstawiliśmy też sprzęt do karaoke. Zrobiliśmy tez stół dla sędziów, którzy mieli oceniać skoki do wody. W jury byli: Tim, Pit i Rafał – przyjaciel Piotrka. Skakaliśmy do wody z tarasu. Każdy chciał się popisać saltem, śrubą czy nawet zwykłym skokiem na główkę. Niektórzy robili naprawdę niesamowite akrobacje. Ale w jury byli sami mężczyźni więc wygrała taka jedna Ada z liceum Piotrka. Nie popisała się niczym szczególnym oprócz tego, ze skoczyła nago. Wiadomo faceci. Karaoke nie było oceniane. Nikomu nie chciało się słuchać fałszów i zawodzenia większości chętnych, choć trafiło Się kilka osób z fantastycznym głosem. Dopóki jeszcze trzymaliśmy się na nogach, poszliśmy na parkiet. Urządziliśmy sobie bitwy taneczne. Nie chciałam brać udziału ale Ada zmusiła mnie do tego (zapomniałam wspomnieć ze my naprawdę się nienawidzimy, bo ona twierdzi że jej chłopak ją dla mnie rzucił). Biedna wyzywając mnie na pojedynek nie wiedziała w co się pakuje. Oczywiście z nią wygrałam. Zawsze kochałam tańczyć. I choć nigdy nie chodziłam na kursy tańca to wychodzi mi to bardzo dobrze. Nie chcę się chwalić ale to prawda. Gdy tylko słyszę muzykę zaczynam się ruszać. Lubię to uczucie kiedy dźwięki przejmują nade mną kontrolę, kiedy mogę się całkowicie zatracić w melodii i zapomnieć o otaczającym mnie świecie. *__* W końcu ktoś wpadł na pomysł aby na drzewie powiesić beczkę piwa, przymocować do niej rurki i pić!!! Tak tez zrobiliśmy. Było trochę kłopotów z powieszeniem beczki, ale daliśmy radę. Był niezły ubaw, szczególnie gdy piwo wylatywało z rurek i kogoś oblewało. Te miny – bezcenne. :D Była jeszcze pinia ta. Nie ta normalna z cukierkami w środku. Nasza wypełniona była prochami. Nikomu nie udało się jej rozwalić, bo byli zbyt pijani, a parę osób uniknęło wydłubania oka kijem. Na tym kończą się moje wspomnienia, a zaczynają tych, którzy nie byli zbyt pijani. Podobno całowałam się z Timem, a później tańczyłam z nim „erotyczny taniec” jak to niektórzy moi informatorzy określili. Wiesz z tym całym ocieraniem się o siebie itp. Jezu od kiedy ja się tak zachowuję? Dowiedziałam się też, że gdy puścili „One Thing” weszłam na stół i zaczęłam tańczyć. Później dołączyła do mnie Amy i dałyśmy mały pokaz striptizu. Tim na szczęście ściągnął mnie z tego stołu i zaprowadził do swojego pokoju żebym się już położyła(to było około 5 rano). Troszczył się o mnie. Awwww:* Tylko że to mój kumpel i chociaż jest przystojny to nigdy nic do niego nie czułam. Wysoki-179cm. Dobrze umięśniony, ale nie napakowany jak po sterydach. Ma blond włosy i ładne niebieskie oczy. No więc Tim zaprowadził mnie do pokoju i położył na łóżku. Jak sam mi powiedział, nie chciało mu się wracać na dół do ludzi więc położył się koło mnie i przytulił. Tak zasnęliśmy. Ranek był najgorszy. Rodzice Tima wrócili o 13 a mieli przyjechać dopiero następnego dnia. Kazało się ze mieli brzydką pogodę i postanowili zrobić Timowi niespodziankę. To im się udało. Przyjechali gdy wszyscy jeszcze odsypiali, a dom był w totalnej rozsypce. Weszli do sypialni syna i zobaczyli nas na łóżku. Jego mama krzyknęła:
-Tomaszu Karolu Wiśniewski!!!! Wstawaj natychmiast!!
Później podeszła i zaczęła nas budzić. Głowa mnie tak bolała że miałam do niej krzyknąć żeby się odpieprzyła, ale na szczęście tego nie zrobiłam. Powiedziała Timowi ze ona i jego ojciec jada na 3 godziny na miasto, zjeść obiad, a on ma w tym czasie ogarnąć dom.
- Jak wrócę to porozmawiamy poważnie – dodała wychodząc.
- Pomożesz mi Bella? – zapytał Tim.
- Jasne. Tylko daj mi jakieś ciuchy. W bieliźnie sprzątać nie będę.
- Mnie by to nie przeszkadzało – odpowiedział z uśmiechem.
- Grabisz sobie.
- ok.. Dobra. Trzymaj – powiedział wyciągając z szafy szare dresy i koszulkę Barcelony.
- Dzięki – powiedziałam i poszłam się przebrać – ok. Jestem gotowa. Choć ogarnąć ten bałagan.
wtedy jeszcze nie byłam pewna o jak wielkim bałaganie mówimy. Gdy zobaczyłam jakim stanie jest dom przeraziłam się. No ale przecież nie zostawię Tima samego z tym wszystkim. Najpierw obudziliśmy wszystkich. Kto był w miarę „żywy” pomagał nam sprzątać. Oczywiście nie powiedzieliśmy nikomu, ze rodzice Tima tu byli. Zaczęłyby się bezsensowne pytania i oskarżenia, że Tim mógł im powiedzieć, ze jego rodzice wcześniej wracają. Ale skąd on miał to wiedzieć? Nie uwierzysz pamiętniku, ale znalazłam Amy w basenie. Spała sobie w bikini na materacu. :D Zabawny widok. Głowa mi pękała. Naprawdę za dużo wypiłam. Do 15 uwinęliśmy się ze sprzątaniem. Dom błyszczał tylko brakowało kilku zdjęć i dwóch lamp. Ale poza tym był w bardzo dobrym stanie. Siedzieliśmy w kuchni i gadaliśmy. Po jakiś 15 minutach wyszliśmy, żeby przypadkiem nie wpaść na rodziców Tima. Z tego co napisał mi wczoraj dostał niezły opierdziel. Ale czego można by się spodziewać? Na szczęście rodzice nie gniewali się na niego długo, bo pan Wiśniewski przekonał żonę, ze przecież Tm dorasta i czasami należą mu się jakieś imprezy. Tez chciałabym mieć takich fajnych rodziców. To chyba wszystko na temat imprezy.
Później wróciłyśmy do Amy, przebrać się i ogólnie ogarnąć. Do domu wróciłam około 18. Rodzice trochę się na mnie wkurzyli, że tak późno wracam, a przecież muszę rano wcześnie wstać. Naprawdę miałam problem z obudzeniem się. Byłam strasznie zmęczona. Myślałam ze prześpię się w samolocie ale od godziny siedzę i piszę. Nieważne. Odeśpię u cioci, w Londynie. Już się nie mogę doczekać. Za pół godziny lądujemy, może zdążę się jeszcze zdrzemnąć.
__________________________________________________
Dzięki za wszystkie wejścia i komentarze <333