poniedziałek, 31 grudnia 2012

XVIII "... ta scena była chyba tragicznijejsza niż śmierć Jack'a w Titanicu."


22 dzień wakacji

Anabell złapała za swoja komórkę i wybrała numer Paula.
- halo? – usłyszała po drugiej stronie.
- Ym, Paul? – zapytała lekko podenerwowana.
- Tak. Z kim rozmawiam?
- To ja, Anabell.
- O cześć – odparł wesoło – Co tam u was?
- No właśnie niezbyt ciekawie.
- Co się stało?
- Już Ci mówię – odparła dziewczyna i spędziła całą godzinę na rozmowie z wujkiem. Był zachwycony jej pomysłem i było mu naprawdę przykro gdy dowiedział się jak bardzo Margaret przeżywa ich rozstania. Ich plany poznacie już wkrótce. Ten dzień minął Belli jak zwykle. Bawiła się z Jackobem, pomogła Mag. Zadzwoniła także do matki z którą nie rozmawiała od dawna. Dowiedziała się, że kuzynce urodził się synek, babcia miała lekkie kłopoty ze zdrowiem przez te upały które panowały w Polsce, a w Londynie nie było po nich nawet śladu. Chciała też zadzwonić do Amy, bo stęskniła się za nią i miała ją na bieżąco informować w sprawach Eleonor ale przyjaciółka nie odbierała.

23 dzień wakacji

Mulat stał w swoim pokoju z obrzydzeniem patrząc w lustro. "Jak ja mogłem to zrobić?" - zapytał samego siebie. Chciał jak najszybciej zapomnieć o piątkowej nocy.
- Idziesz? - z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela dochodzący z dołu.
- Malik rusz tą jakże zacna dupe, ja chce się już napić! - krzyknął Louis. Zayn poprawił ostatni raz fryzurę i zszedł do przyjaciół.
- No nareszcie - powiedział Niall gdy go zobaczył.
- Chodźmy już, bo Harry za chwilę pozabija nas wzrokiem - dodał Liam. No tak, nasz Loczuś chciał ten wieczór spędzić sam na sam z Anabell, dlatego wygonił resztę do klubu.

*W innych domach*
Danielle ubrana w czarne legginsy, białą bokserkę, jeansowa kurtkę z ćwiekami i czarne koturny właśnie wsiadała do auta swojego  chłopaka.
- Hej kochanie - powitał ją Liam.
- Cześć skarbie - odpowiedziała dziewczyna i złączyła ich usta w pocałunku.
- Uuu! My chcemy więcej! - zawyli Niall, Zayn i Louis.
- Zachowujecie się jak niewyżyte seksualnie nastolatki - podsumował to Li po czym odpalił auto i całą piątką ruszyli na podbój londyńskich klubów.

Eleonor stała w kuchni i uśmiechała się na samą myśl o swoim "genialnym" planie. "Teraz to musi wypalić. I nawet wiem kto bardzo chętnie mi pomoże" - pomyślała. Chyba czas zacząć się bać szalonych i ryzykownych pomysłów tej dziewczyny.

Perrie zamykała drzwi swojego mieszkania jednocześnie patrząc na wyświetlacz telefonu. "10 nowych wiadomości i 7 nieodebranych połączeń" głosił napis na ekranie. "Taa w tym kilka od Dan. Przynajmniej ona się o mnie troszczy, nie to co ten cholerny dupek" - powiedziała cicho pod nosem. Ostatni raz rzuciła  okiem na dom i ruszyła przed siebie. Księżyc wskazywał drogę jej dzisiejszej wędrówki.

Anabell stała przed lustrem zastanawiając się którą koszulkę wybrać. Chciała dziś wyglądać ładnie dla Harrego. W tym celu lekko się pomalowała, a pasmo włosów spięła ozdobnym motylkiem, pozwalając reszcie włosów swobodnie opadać na ramiona. Ubrała się w białe rurki z flagą UK na tylnych kieszeniach, białą bluzkę z kołnierzykiem i kremowy sweterek (kołnierz bluzki był na sweterku. no wiecie o co mi chodzi xd), do tego jeszcze czarne baleriny. Całości dopełniały małe wkręty ze sztucznymi brylancikami, dwie bransoletki i długi naszyjnik z sową. Dziewczyna po raz ostatni sprawdziła swój wygląd, musnęła usta błyszczykiem i zeszła na dół.
- Wychodzę - krzyknęła do cioci.
- Bądź najpóźniej o północy - usłyszała słowa Mag przed zamknięciem drzwi.
- - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Harry siedział podenerwowany na kanapie w salonie. Bezmyślnie przerzucał kolejne kanały i zastanawiał się czy wszystko na pewno jest zapięte na ostatni guzik.
 "Bella będzie tu za chwilę" - pomyślał Loczek - "O matko!" - przybił sobie facepalma - "Jaki ja jestem głupi. Mogłem po nią pojechać".
 Mimo iż Harry nie był jeszcze pełnoletni to miał już prawo jazdy. Przywileje gwiazdy są czasami naprawdę bardzo przydatne. Ale wracając do tematu.
Dziś spotykali się aby odnowić tą więź która łączyła ich przed tym całym zamieszaniem z Eleonor. Tamta sytuacja była chora i każdy był szczęśliwy, że Louis w końcu poznał prawdę. Ale sam król marchewek tęsknił za Eleonor. Wiedział co zrobiła i jak się zachowywała ale i tak nie przestał jej kochać. To ona jako pierwsza pokazała mu prawdziwą miłość i szczęście płynące z uszczęśliwiania ukochanej osoby. Może nie dostrzegał jej wad ponieważ tak bardzo ją kochał.
Harry właśnie stał przy kuchence gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Otworzył je z wielkim uśmiechem.
- Część - powiedziała nieśmiało Anabell. Przy Harrym nadal czuła się zawstydzona, nie potrafiła do końca wyluzować.
- Witaj skarbie, ślicznie wyglądasz - chłopak podszedł do niej i złożył na jej ustach pocałunek. Z początku zachowywali między sobą mały dystans ale po chwili Bella przesunęła się do chłopaka wplatając ręce w jego czuprynę. Harry położył ręce na jej biodrach kciuki wsuwając za materiał spodni. Po raz pierwszy czuli tak duży pociąg do siebie nawzajem. Dziewczyna oderwała się od słodkich ust bruneta nadal oplatając jego szyję rękoma. Ten spojrzał na jej piękną twarz, zaczerwienione wargi i wyszeptał:
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też - odpowiedziała brunetka i poczuła, że jej słowa są naprawdę szczere. Loczek zaprowadził ją do jadalni, i odsunął krzesło aby mogła na nim usiąść.
Stół zastawiony był dla dwóch osób, stały na nim 2 wysokie i smukle świece oraz mały wazonik z dwoma kremowymi liliami na samym środku. Harry wrócił z kuchni niosąc wyjęta prosto z piekarnika zapiekankę.
- Chciałem zrobić coś bardziej wytwornego ale nie jak widać jestem marnym kucharzem - powiedział lekko się uśmiechając i usiadł naprzeciw.
- Marnym kucharzem? To jest pyszne! - powiedziała Anabell po pierwszym kęsie.
- Nie musisz kłamać - zaśmiał się chłopak.
- Ale ja naprawdę twierdzę że ta zapiekanka jest jedną z najlepszych jakie kiedykolwiek jadłam.
- Serio?
- Serio, serio - powiedziała dziewczyna i oboje się zaśmiali. Przez cały czas do kolacji przygrywało im the Hitz Radio w którym był dzień najpiękniejszych piosenek całej dekady. Gdy rozległy się pierwsze dzięki przewodniej melodii Titanica, My Heart Will Go On - Celine Dion, Harold wstał ze swojego miejsca, podszedł do Belli, skłonił się i z wyciągniętą przed siebie ręką zapytał:
- Zatańczysz?
- Jak mogłabym odmówić - odpowiedziała dziewczyna. Chłopak poprowadził ją na środek salonu, wziął w ramiona i zaczęli kołysać się w rytm muzyki. Anabell oparła głowę na jego ramieniu i zaciągała się tym wspaniałym zapachem jaki tworzyła mieszanka perfum ... i jego naturalnego zapachu.
- Czemu nic nie mówisz? - zapytał w pewnym momencie.
- Nie chcę psuć chwili.
- Pięknie dziś wyglądasz.
- Powtarzasz się ale dziękuję. Ty jak zawsze wyglądasz bosko - odparła brunetka. Faktycznie, Loczek nawet w zwykłej białej koszulce na krótki rękaw, beżowych spodniach i białych Conversach wyglądał bardzo pociągająco. Gdyby żył w dawnych czasach to na nim mogliby wzorować figurkę boga seksu ^_^ o ile oczywiście istniałby taki bóg.
- Jak się teraz czujesz? Po tym wszystkim? – zapytał troskliwie chłopak.
- Jest dobrze. Jestem szczęśliwa że El dała mi już spokój i że znów jesteśmy z Louisem przyjaciółmi ale jestem też smutna dlatego że to przeze mnie nie są już razem.
- To nie przez Ciebie. Wcześniej czy później i tak zobaczylibyśmy prawdziwą naturę Eleonor Calder.
- Może i tak ale... - zaczęła Bella ale nie było jej dane dokończyć ponieważ Loczek zagłuszył dalszą część zdania pocałunkiem.
- Nie ma żadnego ale - powiedział gdy już się od siebie oderwali - Najważniejsze że cały ten szajs już się skończył.
- I że nareszcie mogę się cieszyć Twoją obecnością - dokończyła za niego Bella.
Aww, to było takie słodkie że... a zresztą kogo obchodzą moje przemyślenia. Jestem tylko narratorem prawda? No więc para szczęśliwie zakochanych nastolatków po tym jak skończyli wymieniać się śliną zasiadła na kanapie aby obejrzeć Króla Lwa. Bajkę przy której wzruszali się nawet faceci. Oczywiście Harry który często płakał na filmach po śmierci Mufasy ryczał jak bóbr. Widać że bardzo uczuciowy z niego chłopak. Anabell siedziała obok i także miała łzy w oczach. Co jak co ale ta scena była chyba tragicznijejsza niż śmierć Jack'a w Titanicu. Na pewno była bardziej prawdziwa. Wyszło na to, że Loczek uspokoił się dopiero po 20 minutach.
- Harry widzisz, jak przewiniemy do początku to on nadal będzie żył - starała się go pocieszyć Anabell.
- Ale później znów umrze - Loczek znów miał łzy w oczach.
- Dobra koniec tego - zarządziła dziewczyna - Teraz oglądamy komedię!
- Jaką?
- Sama nie wiem, może ty znasz jakąś fajną?
- Hmm.. Albo obejrzymy jakąś bajkę!
- Żebyś znów płakał? - zapytała ironicznie Bella.
- Przynajmniej mam uczucia - zarzucił jej Harry strzelając focha.
- Nie no teraz to już przesadziłeś  - powiedziała dziewczyna i rzuciła w niego poduszką.
- O nie! pożałujesz tego! - wykrzyknął Loczek i zaczął ją gilgotać przez co spadli z kanapy na podłogę.
- Ha ha ha Harry, hahaha prze-przestań hahaha brzuch m-mnie haha już hahahaha boli - brunetka próbowała go powstrzymać ale miała mega duże łaskotki.
- Przestanę ale chcę buziaka - powiedział Harry pochylając się nad dziewczyną która była pod nim. Bella objęła swoimi ramionami jego szyję, lekko podniosła głowę i pocałowała swojego chłopaka. Po kilku minutach ich języki połączyły się we wspólnym tańcu. Przeturlali się i tym razem to Bella była na górze. Na chwilę oderwała się od Loczka aby odetchnąć. Położyła ręce na jego klatce piersiowej i popatrzył mu w oczy. Miał takie śliczne oczy. Pod materiałem koszulki czuła nieźle wyrobiony kaloryferek. Po chwili oddechu powrócili do przerwanego zajęcia. Toczyli walkę i dominację, raz to Anabell była na górze, raz Harry.
Chłopak cicho jęknął gdy poczuł jak Bella lekko przygryza płatek jego ucha. Przeturlał się tak aby być na niej. Włożył ręce pod jej koszulkę i nie przerywając pocałunków jeździł nimi po jej rozgrzanym brzuchu i konturach stanika. Popatrzył w oczy dziewczyny a gdy ona przygryzła lekko wargę, odebrał to jako zgodę. Pozbył się jej sweterka i bluzki. Właśnie patrzył się na jej idealne ciało gdy poczuł że znów jest na dole. Anabell sprawnie pozbyła się jego koszulki i językiem zataczała kręgi wokół jego skutków. Doprowadzała chłopaka tą czynnością do szaleństwa. Później zeszła trochę niżej, w okolice podbrzusza. Chwilę mocowała się z paskiem ale zapięcie ustąpiło akurat w chwili gdy miała kazać Harremu aby sam go zdjął. Zsunęła z chłopaka spodnie i usiadła na nim okrakiem wsuwając palec wskazujący za jego bokserski i zataczając nim małe kręgi. Harry nie chciał pozostać gorszy więc znów zamienili się pozycjami. Postanowił jeszcze nie zdejmować z niej stanika, najpierw pozbył się dość ciasnych rurek z którymi miał malutki kłopot. Znów zapatrzył się na idealne ciało dziewczyny i zaczął obdarowywać je delikatnymi pocałunkami. Od szyi, poprzez obojczyki i w końcu do piersi, nadal nie zdejmując jej stanika zaczął całować brzuch ukochanej. Chciał się jeszcze trochę pobawić tak samo jak Anabell. Nie chcieli kończyć tego za szybko.
- Och Harreh – jęknęła dziewczyna gdy poczuła jak całuje wewnętrzną stronę jej ud. Teraz miała zacząć się prawdziwa zabawa. Loczek sprawnie, jedną ręką odpiął jej stanik i nawet nie dane było mu zobaczyć piersi Anabell bo usłyszeli szczęk  przekręcanego zamka i odgłos otwierany drzwi.
- Cholera - syknął brunet. Szybko założyli swoje ciuchy, trochę wygniecione,  koszulki były na lewą stronę ale już nie mieli czasu wiec wciągnęli je szybko na siebie, a chwilę później do salony wtoczyło się pijane towarzystwo.

22/23.07.2012r, niedziela/poniedziałek, dom
Właściwie to jest już chyba poniedziałek. Nie wiem dokładnie bo rozładował mi się telefon.
Dzisiejszy dzień był dziwny. Randka z Harrym była najlepsza na jakiej kiedykolwiek byłam. Byliśmy sami w domu ale te nastrój zrobił swoje. Od słów do czynów i tak trochę nawet nie zorientowałam się kiedy leżeliśmy na  podłodze prawie nadzy. Ale po raz pierwszy odkąd go znam byłam wyluzowana i nie onieśmielał mnie tak jak zawsze. Normalnie nie zdecydowałabym się na to ale dzisiaj gdyby nie chłopcy chyba bym uległa. Właściwie to sama tego chciałam. Harry jest idealny i uczucia jakie we mnie wzbudza są bardzo silne. Nie jestem gotowa na tak poważny krok. Chyba powinnam podziękować chłopakom że nam przerwali. Uratowali mnie przed popełnienie pochopnej decyzji której skutki mogłyby być tragiczne. 
________________________________________________________________
Witam was wszystkich xxd Jest kilka spraw do omówienia wiec fajnie by było gdybyście przeczytali ta notkę do końca :]] ROZDZIAŁ DEDYKOWANY EL MO która jest kochana i komentuje wszystkie moje posty <333 DAJESZ MI SIŁĘ I POWÓD DO PISANIA MAŁA XXX
1. Blog nie będzie zawieszony bo zmiana koncepcji nastąpiła i mam już kilka/naście pomysłów <3
2. Jest nowy wygląd i pytanie jak wam się podoba? :D
3. Pojawiła się ankieta i jeżeli jeszcze nie zagłosowaliście to prosiłabym o zrobienie tego xxx 
4. Fajnie by było gdybyście zaczęli komentować. Bo ja nawet nie wiem do kogo piszę. 
5. Następny rozdział za 2 tygodnie w weekend bo pani od historii nie rozumie ze uczniowie mają własne życie i robi nam klasówkę z całego półrocza i mówię wam że jest w chuj materiału ;/
6. wiem że tych życzeń moze już nie przeczytacie ale WYSTRZAŁOWEO SYLWESTRA !!! <333
7. Jezeli macie jakies pytanka do bohaterów do śmiało pisać na tt, asku lub w komentarzach xxx Wszystkie info znajdziecie w zakładce gdzie jestem <3
To do napisania :***

poniedziałek, 24 grudnia 2012

WESOŁYCH ŚWIĄT

Już dziś tak długo wyczekiwane przez nas święta. Z tej okazji chciałabym złożyć wam najserdeczniejsze życzenia: dużo miłości, mnóstwo wystrzałowych prezentów pod choinką, radości i zabawy, żebyście każdego dnia mieli powód do uśmiechu, żeby wasz idol/idolka was zauważyli, żebyście mogli być sobą i żeby każdy was za to kochał, pysznych wigilijnych potraw, żeby każdy kolejny dzień był lepszy od tego poprzedniego, a na waszych twarzach przez cały rok gościł uśmiech, spełnienia wszystkich marzeń, nawet tych najdziwniejszych i niemożliwych, no i oczywiście wystrzałowego sylwestra.
Kocham Was WSZYSTKICH

______________________________________
Odnośnie zawieszenia bloga. Nadal się waham. 

niedziela, 23 grudnia 2012

XVII „Byli jak dwa magnesy. Raz się odpychali, innym razem nic i nikt nie był w stanie ich rozdzielić.”


22 dzień wakacji

Anabell otworzyła oczy i zobaczyła najpiękniejszy obrazek jaki można ujrzeć tuż po przebudzeniu. Harry spał słodko obok niej, śliniąc się na poduszkę. Jego potargane loczki sprawiały, że wyglądał jeszcze bardziej seksownie. Umięśniony tors, nagi tors… „Zaraz, chwila, co ja robię w łóżku Harrego?” – pomyślała dziewczyna. Chciała się obrócić ale ktoś uniemożliwił jej tą czynność. Tym ktośem okazał się Louis śpiący z nimi w jednym łóżku. Anabell jeszcze niezbyt ogarniała sytuację. Poranny kac dawał się we znaki i strasznie bolała ja głowa. Nagle dostała przebłysku geniuszu i stwierdziła, że coś tu nie gra. „Harry jest bez ubrań… Louis też… Ja mam na szczęście na sobie sukienkę… Czy oni… ten tego…? Nie… A może?” – pomyślała dziewczyna. Odkryła, że ma na sobie nawet szpilki. Zdjęła je i przeraziła się widząc opuchnięte stopy. „musiałam byś naprawdę zalana” – pomyślała. Nagle powoli zaczęły do niej wracać wspomnienia z poprzedniej nocy. „Czy naprawdę Louis się o tym dowiedział?” Czuła się winna za zniszczenie tego związku.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

Dziewczyna pociągnęła go za koszule i wpiła się w jego wargi. Bez zastanowienia oddał pocałunek przyciągając ja do siebie jeszcze bardziej. Zaczęła się bawić jego włosami psując nienagannie ułożoną fryzurę. Chłopak posadził ją na łóżku. Oboje byli dość wstawieni. W tej chwili nie obchodził go nikt inny, brunetka była całym jego światem. Uwielbiał te momenty skradzionych pocałunków ale poza pocałunki nigdy jeszcze ich znajomość nie wykroczyła. A dla niej? Kim był dla niej ten przystojny chłopak? Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiała. Zawsze to był po prostu przyjaciel jej chłopaka, który ją pociągał. Jednak dla niej nie było to nic poważnego. Działali na siebie wzajemnie. Byli jak dwa magnesy. Raz się odpychali, innym razem nic i nikt nie był w stanie ich rozdzielić. Dziewczyna naparła na niego i zmusiła żeby się położył. Powoli zębami odpinała kolejne guziki jego koszuli. On w tym czasie pozbył się jej sukienki. Spojrzał na jej nagie ciało, było idealne. Jęknął na co brunetka się uśmiechnęła. Wsunęła palec za jego bokserki i delikatnie zsunęła kawałek w dół. Pocałowała nagą skórę wzbudzając w ciemnowłosym jeszcze większe pożądanie. Czuła jak jego przyjaciel wyrywa się na wolność  więc zdjęła z niego bokserki. Chłopak nie mógł już dłużej wytrzymać. Wystarczył jeden ruch i była pod nim. Spojrzał jej w oczy upewniając się czy na pewno tego chce. Oblizała wargi w odpowiedzi. Tej nocy kochali się nie martwiąc się o konsekwencje. Dochodząca z dołu muzyka zagłuszała wszystkie krzyki i jęki.
Tymczasem pewna piękna blondynka wsiadała właśnie do taksówki. „Dupek. Znów mnie olał. Myślałam, że naprawdę mnie kochał. Głupie nadzieje” – myślała wchodząc do domu i trzaskając drzwiami. Położyła się na kanapie i zaczęła płakać. Chciała dać upust emocjom.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

Anabell starała się wyjść z łóżka nie budząc żadnego z chłopców. Niestety Louis spał z hukiem na podłogę.
- Ała – jęknął i otworzył zaspane oczy – co ty wyprawiasz?
- Próbuję zejść na dół się czegoś napić – odpowiedziała cicho Bella.
- W sumie to ja tez pójdę. Muszę wziąć jakieś tabletki – brunet powoli wstał z podłogi. Dziewczyna tylko krytycznie się na niego spojrzała.
- Co? – zapytał.
- Może byś się najpierw ubrał?
- Przesadzasz, przecież mam bokserki. Nigdy nie widziałaś faceta w bokserkach?
- Noo… jasne, że widziałam – odpowiedziała Bella rumieniąc się przy tym. Pod względem nagości była nieśmiała. Zeszli na dół do kuchni, gdzie zastali leżącego głową na stole Nialla. Obok stała szklanka wody i leżały jakieś tabletki.
- O mój Boże! – krzyknęła dziewczyna i podbiegła do blondyna.
- Czego się drzesz? Głowa mnie boli a ty jeszcze krzyczysz – powiedział lekko się poruszając.
- No…bo… leżałeś nieruchomo i, i te tabletki – zaczęła się tłumaczyć – Przestraszyłam się, że coś Ci się stało. Czemu tak swoja drogą leżałeś na stole?
- Bo ten blat jest taki zimny akurat na moją głowę – odpowiedział chłopak nie podnosząc nawet głowy. Wzięli z Louisem szybko picie i tabletki na ból głowy, a następnie udali się do salonu.
- Jak się czujesz? – zaczął Louis.
- A jak mam się czuć? Wiesz jak mnie głowa boli? – zaśmiała się dziewczyna.
- Ana przecież wiesz, że nie o to mi chodzi. I nie, nie zapomniałem o poprzedniej nocy – powiedział brunet bardzo poważnie.
- Ja niestety też ją pamiętam.
- No więc opowiesz mi w końcu prawdę?
- Już ja znasz – dziewczyna próbowała się wykręcić.
- Tylko z grubsza. Ja pragnę szczegółów – zaśmiał się próbując rozładować napięcie.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

21.07.2012, sobota, popołudnie, dom
Naprawdę nie chciałam mu tego wszystkiego opowiadać. Musiałam przeżywać wszystkie te upokarzające sytuacje na nowo. To było bolesne. Jeszcze do tego bolała mnie głowa. Może nie tyle od kaca co od przemęczenia całą tą sytuacją. Na szczęście już jest lepiej. Tak w ogóle to musze opowiedzieć ci o czymś dziwnym. Około 13 wszyscy pojawili się w kuchni. Wszyscy oprócz Zayna. Ja z Louisem po naszej rozmowie zabraliśmy się za robienie śniadania. Kiedy góra naleśników była już gotowa zaczęło się schodzić skacowane towarzystwo. Niall był tak uprzejmy, ze skoczył jeszcze po Zayna który się nie pojawił. Podobno w pokoju nie zastał mulata i szukał go po całym domu. Tylko nie przeszukał pokoju Louisa ponieważ był zamknięty. Próbował obudzić Zayna  waleniem w drzwi ale usłyszał tylko „Daj człowiekowi pospać!” i głośne „Cholera”. Nie powiem trochę to dziwne. A co do reszty towarzystwa to bardzo miło spędziliśmy czas. Harry odwiózł mnie do domu i zaproponował żebym jutro do nich wpadła. Ostatnio bardzo się z Loczkiem od siebie oddaliliśmy. Może nie zachowujemy się jak typowa para ale ja go naprawdę kocham. Ostatnio po prostu byłam przytłoczona wszystkimi wydarzeniami.  Pozwól pamiętniczku, ze opiszę Ci smutną sytuację, która spotkała mnie po wejściu do domu.

Gdy tylko przekroczyłam drzwi od mieszkania usłyszałam cichy szloch dochodzący z kuchni. Pobiegłam szybko chcąc sprawdzić co się stało. Zobaczyłam ciocię Margaret opierającą się o blat kuchenny jedną ręką. W drugiej trzymała słuchawkę telefonu. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. Nie znałam powodu jej łez ale nie było to dla mnie ważne. Chciałam ja pocieszyć. Nie lubiłam patrzeć na łzy innych osób. Wtedy także byłam smutna. Mag obróciła się do mnie przodem i mocno się we mnie wtuliła. Nie przestawała płakać. Dopiero po 20 minutach była zdolna do rozmowy. Zaprowadziłam ją na kanapę, a sama poszłam do kuchni zaparzyć herbatę. Weszłam do salonu z dwoma filiżankami ciepłego napoju i podałam jej jedną. Spojrzała na mnie z wdzięcznością i powiedziała:
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się – Każdy na moim miejscu by to zrobił.
- Ale większość osób zadawałaby pytania, a ty po prostu pozwoliłaś mi się wypłakać.
- Spokojnie, bez pytań się nie obejdzie. Teraz jest na nie czas.
- Haha, ok. Możesz pytać o co chcesz.
- O co chcę powiadasz?
- Tak.
- Więc może na początek co jadłaś dziś na śniadanie? – zapytałam aby rozluźnić atmosferę.
- Haha – Mag się zaśmiała ale widząc moją poważną twarz zapytała – Ty tak na serio?
- A czy wyglądam jakbym żartowała?
- Nie.
- No więc?
- Ugh, no dobra. No więc zrobiłam jajecznicę i do tego kanapkę z ogórkiem. I jeszcze herbata – odpowiedziała ciocia.
- A teraz zacznijmy trudniejszą serię – powiedziałam i zrobiłam dramatyczną pauzę – O której godzinie urodził się Jackob?
- Yyyy… o 23.09 – odparła Mag po chwili zastanowienia.
- Dobrze. A teraz coś z serii „Pytanie za 100 punktów”. Dlaczego płakałaś? – po tych słowach twarz kobiety siedzącej naprzeciwko mnie zasmuciła się.
- Dzwonił Paul – zaczęła.
- O świetnie! Kiedy przyjeżdża? – bezczelnie jej przerwałam.
- Nie przyjeżdża – powiedziała smutno.
- Jak to?
- Musi zostać tam jeszcze półtora tygodnia. Przyjeżdża dopiero w następny poniedziałek.
- Ale dlaczego?
- Musi zakończyć poprawiać stan jednej z klientek. Zażyczyła sobie jeszcze korekty nosa. (dla przypomnienia Paul, maż Mag jest znanym i szanowanym chirurgiem plastycznym. Na ogół pracuje w londyńskiej klinice ale dość często jeździ do innych miast na specjalne zamówienie bogatych klientów) A skoro pani płaci, to chirurg musi. I jeszcze do tego musi tam zostać i zobaczyć czy po operacji nie będzie żadnych powikłań. Czasami mam dość tej jego pracy. No dobra zarabia masę pieniędzy ale często wyjeżdża. Chciałabym spędzić z nim trochę czasu sam na sam.
- Całkiem niezły pomysł. Ciociu już chyba wiem.
- Ale co wiesz?
- Nieważne – powiedziałam i udałam się do pokoju zostawiając zdziwioną Mag w salonie.

WOW, po raz pierwszy nie przyczepiła się, że powiedziałam do niej ciociu. Haha, pewnie przez tą cała sytuację. Trochę mi jej szkoda, bo wiem jak bardzo kocha męża ale wpadałam na genialny pomysł. Już wiem jak ich do siebie na nowo zbliżyć. Jutro zadzwonię do Paula. Mam nadzieję, że spodoba mu się mój pomysł i się zgodzi.
___________________________________________________
Rozdział pojawia się po tak długiej przerwie ponieważ nie miałam kompletnie pomysłu co napisać. Było mi naprawdę trudno wymyślić choćby jedno zdanie. Co napisałam to od razu kasowałam, bo wydawało mi się beznadziejne. Cały rozdział kilkanaście razy a i tak wyszedł do dupy. Zastanawiam się czy nie zawiesić tego bloga.Trudna decyzja. Muszę się nad tym zastanowić. Na razie do następnego :D

środa, 12 grudnia 2012

XVI „Anabell pod wpływem emocji, alkoholu i …emocji zemdlała.”


WAŻNA INFORMACJA - PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!!!

21 dzień wakacji

- Ej skarbie, nie bój się – powiedział Harry mocniej przytulając swoją dziewczynę.
- Ale jak mam się nie bać? Im bliżej jesteśmy tym gorsze mam przeczucia – powiedziała Anabell gdy stali przed drzwiami. Loczek delikatnie ją pocałował. Z domu dochodziła głośna muzyka. Podłoga na tarasie, na którym stali podskakiwała w rytm basów. Harry otworzył drzwi i z zapraszającym gestem powiedział:
- Wierzę, ze dasz radę.
Weszli do zatłoczonego korytarza. Czuć było wyraźny zapach alkoholu zmieszanego z dymem papierosowym.  [muzyka Kevin Rudolf – Welcome to the Word]
- IT’S PARTY TIME – krzyknęła Anabell i udała się do kuchni, gdzie był prowizoryczny barek, a za nim stał jakiś koleś i udawał barmana. „Jeżeli mam to wytrzymać, to na pewno nie na trzeźwo” – pomyślała brunetka i wychyliła kolejkę. Po dwóch kieliszkach została porwana na parkiet przez Harrego. Chłopak okazał się naprawdę dobrym tancerzem. Gdy przyszedł czas na „Moments”, przytulił Bellę i szeptał jej do uch słowa piosenki. Obok tańczyło Zerrie I Lianielle. Po kilku kawałkach wszyscy postanowili odpocząć i iść się napić.
- Bella to jest Perrie, dziewczyna Zayna – powiedział Lokers przedstawiając blondynkę – Perrie to jest Bella, moja dziewczyna – dokończył i pocałował brunetkę.
- Miło mi – powiedziała Perrie.
- Mi także. Zawsze chciałam Cię poznać – powiedziała Anabell.
- Naprawdę?
- No tak. Wiedziałam, że skoro Zayn Cię wybrał to musisz być wyjątkowa.
- Oj słodzisz – zaśmiała się blondynka – Zaraz się zarumienię.
- Haha, ja tylko mówię to co myślę.
- Dziękuję.
Dalsza rozmowa kręciła się wokół błahych spraw takich jak co dziś jedli i robili. Towarzystwo było wyluzowane. Po chwili przysiadł się do nich Nialler.
- Cześć blondasku – przywitała go Anabell.
- Witaj nutellokradziejko – odparł poważnym tonem ale po chwili się zaśmiał. Nie wszyscy przy stole wiedzieli o co chodzi więc Liam opowiedział im o wczorajszej wizycie u Belli.
- nadal się gniewasz? – zapytała brunetka.
- Tak – odpowiedział i założył ręce ostentacyjnie się obracając.
- Dobrze, takim razie co mam zrobić aby odpokutować swe winy? – uśmiechnęła się Anabell.
- Musze pomyśleć… Hmm… To nie, to też… Na to Harry się nie zgodzi… Śniadanie zrobi mi Liam… - zastanawiał się głośno chłopak – Mam! Zatańczysz ze mną, bo ja tez chce się pobawić a lodówka nie chce iść ze mną na podbój parkietu.
- O nie! Jaka ona niedobra! – oburzyła się Bella i po chwili wszyscy się śmiali. Zostawiła na chwilę Harrego i ruszyła za blondynem na parkiet. Wyginali się do piosenki „Cascada – Everytime we touch.” Przy „Ai Se Eu te pego” dołączyła do nich reszta i wspólnie się wygłupiali. Po 5 drinkach Anabell Była już dosyć wstawiona i gdy puścili „Usher’a – Scream” odstawił na środku parkietu niezłą solówkę. Dała naprawdę niezły popis, a gdy szła w stronę przyjaciół o mało nie zabiła się o własne nogi.
- Woow! Nie wiedziałem, że tak tańczysz – powiedział zdziwiony Niall.
- Byłaś niesamowita – dodał Harry.
- Super układ – pochwaliła ja Danielle.
- Dzięki, miło to słyszeć z ust zawodowca – odpowiedziała uśmiechnięta Bella. Kochała Tańczyć i jeszcze czuła tą euforię, jak wtedy gdy poddawała się muzyce.
- A co powiesz na małą bitwę? – zapytała Dan.
- Haha, chcesz mnie upokorzyć?
- Nie, nie chodzi mi o wygraną tylko o dobrą zabawę.
- Dobra, ale ty zaczynasz – Bella przyjęła wyzwanie. Zapowiadała się niezła zabawa. Amatorka kontra zawodowa tancerka.
- Będzie ubaw – cieszył się Niall, reszta przytaknęła.
Dziewczyny weszły narodek, a DJ zapowiedział :
Uwaga, uwaga!!! Ekhem… Mamy tu przed sobą dwie utalentowane tanecznie osoby. Po lewej – Danielle, zawodowa tancerka, którą znacie zapewne z wideoklipów, a po prawej – Anabell, amatorka, która już dzisiaj pokazała co potrafi. Od razu zapowiadam, że nie będzie wygranej ani przegranej. Liczy się dobra zabawa! Do dzieła! – krzyknął i puścił muzykę. Pierwsza zaczęła Dan. Widać było, że ma w tym duże doświadczenie. Była maksymalnie skoncentrowana na swoich ruchach. Tańcząca po niej Anabell była zupełnie inna. Dla niej taniec to była rozrywka. Zamknęła oczy i dała się ponieść muzyce, to dźwięki kierowały jej ciałem. Jej taniec był pełen emocji. Bardzo spodobała się publiczności. Po siedmiu utworach były już zbyt zmęczone, by kontynuować. Ostatkami sił doczłapały do baru i przyssały się do kieliszków. Chłopcy i Perrie byli pod wrażeniem.
- Wow, jesteście niesamowite, chciałabym tak tańczyć – powiedziała blondynka.
- A my chciałybyśmy tak śpiewać – zaśmiała się Dani.
- Sorki ale muszę was opuścić na chwilę – powiedziała Bella wstając od stolika.
- A gdzie się wybierasz księżniczko? I to jeszcze beze mnie? – spytał Harry zatrzymując ją.
- Oj Harold, Harold. Wyobraź sobie, ze wybieram się w miejsce gdzie nawet prezydent chodzi sam, bez żadnej ochrony – powiedziała dziewczyna i poszła do toalety. Przy stoliku wszyscy się zaśmiali, tylko biedny Loczek nie wiedział o co chodzi.

Anabell stanęła przed lustrem i oparła ręce na umywalce. „Na szczęście jeszcze na nią nie wpadłam” – pomyślała – „Cholera! Nie chwal dnia przed zachodem słońca” Do toalety weszła Eleonor. W pierwszym momencie nie zauważyła dziewczyny ale w końcu się odezwała:
- Przyszłaś mi zepsuć humor? - zapytała z przekąsem.
- Nie, przyszłam dla Harrego - odpowiedziała spokojnie Bella.
- Uuu! Wyczuwam hałasy w nocy- zadrwila.
-To ty je będziesz tworzyć.
- Ojj, dziwka się stawia. A nie, sorki . Stawia Harremu.
- Przestań!
- Co nie pasuje ci dziwko ? To może szmata, prostytutka albo ... Wiem! Kurwa będzie do Ciebie idealnie pasować.
- Przestań! - krzyknęła po raz kolejny Anabell.  Miała już dosyć. Słowa Eleonor raniły ją. Była bliska płaczu.
- Haha, to jest zbyt dobra zabawa. Niby jak zmusisz mnie do tego abym przestała? – zapytała z arogancja w głosie Eleonor. Bella nie wiedziała co odpowiedzieć. W tym momencie otworzyły się drzwi  od wc i wyszedł zza nich Louis.
- Ona może Cię do tego nie zmusi ale ja owszem. Wyjdź z tego domu raz na zawsze! Nie jesteś tu od teraz mile widziana – chłopak mówił spokojnym, pewnym głosem choć w środku gotował się ze złości. Stanął pomiędzy Anabell i Eleonor i wpatrywał się w tą drugą dość nieprzyjaznym spojrzeniem.  Miał ochotę uderzyć ja za to co powiedziała ale nawet w najbardziej wkurwiającej sytuacji nie podniósłby ręki na kobietę.  Miał do nich szacunek, niestety El aktualnie w jego oczach stała się nikim.
- A-ale kochanie. T-to nie nie tak – jąkała się Eleonor.
- Wyjdź! – powtórzył chłopak tym razem głośniej i pewniej.
- A-ale to nie tak jak myślisz! My tylko trenowałyśmy. Idę na casting do filmu i Bella zgodziła się ze mną poćwiczyć.
- Wyjdź!
- Anabell powiedz mu! No weź powiedz mu prawdę! – Eleonor patrzyła się na nią błagalnym wzrokiem. Po tym wszystkim co jej zrobiła chciała aby Bella uratowała jej tyłek. Nie chciała bowiem stracić dostępu do kart kredytowych Louisa, darmowego wstępu do klubów i innych przywilejów jakie dawał jej status ‘dziewczyny chłopaka z One Direction’.
- Wyjdź stąd natychmiast albo zawołam któregoś z ochroniarzy – powiedział dając jej ostatnią szansę.
- Jeszcze zatęsknisz – wysyczała Eleonor i  trzasnęła drzwiami. Anabell oparła się o ścianę i zsunęła się po niej na podłogę.
- Ana, ja-ja nie wiedziałem. Czemu nic nie mówiłaś? Gdybyś tylko dała znak, ze to przez nią. Mogłaś mnie o tym poinformować.  Długo Cię tak traktowała? To przez nią wylądowałaś w szpitalu, prawda? Ana, naprawdę przepraszam. Gdybym tylko wiedział – tulił do siebie dziewczynę i szeptał jej do ucha. Czuł jak jej łzy moczą jego nowa koszulę. Anabell pod wpływam emocji, alkoholu i emocji zemdlała.


Eleonor wyszła z łazienki i wpadła na Zayna. Wepchnęła go do pierwszego lepszego pokoju i przekręciła klucz.
- Co ty robisz? – zapytał wystraszony chłopak.
- Zayn, Zayn kochanie. Powiedz mi: Jestem piękna prawda? – zapytała brunetka słodkim głosem.
- Oczywiście – odpowiedział chłopak bez chwili wahania patrząc na nią pożądliwie.
- To pocałuj mnie – zażądała dziewczyna, przysuwając się do niego i wpijając w jego wargi.

_____________________________________________
Znów was zaniedbałam i źle się z tym czuję. Szkoda, że nie daliście rady zostawić 10 komentarzy pod poprzednim rozdziałem no ale trudno.
A TERAZ 2 WAŻNE SPRAWY:
ONE DIRECTION SĄ NOWMINOWANI W KILKU KATEGORIACH I POTRZEBUJĄ NASZEJ POMOCY. MOZECIE GŁOSOWAĆ TUTAJ:
Do następnego miśki. Nie wiem kiedy się pojawi, ale na pewno w przeciągu półtora tygodnia. :[
Licze na wasze komentarze

środa, 5 grudnia 2012

Rozdział XV „Czuła się beznadziejnie. Zaczynała się uważać za gorszą od innych osobę.”


Przeczytajcie notkę pod rozdziałem i włączajcie sobie muzykę <333 Miłego czytania xxx


Jackob wszedł do sypialni swojej kuzynki z zamiarem obudzenia jej. „Za długo już śpi” – pomyślał. Zdziwił się widząc śpiącą tam mamę. Podszedł do łóżka i lekko ją szturchnął.
- Co? Gdzie? Jak? – Mag zerwała się zdezorientowana z łóżka, a chłopiec wpadł w niepohamowany śmiech.
- ja Ci dam. Tak bezczelnie się śmiać z własnej matki która Cię rodziła w bólach przez 6 godzin.
- Em, mamo a co to znaczy rodzić się w bólach?
- Eh, nieważne – Mag tylko machnęła ręką – O Matko! Już 10. Muszę się zbierać. Pobawisz się trochę sam? Bella miała wczoraj bardzo ciężki dzień i musi odpocząć.
- Dobrze – odpowiedział chłopiec.
- Pa kochanie – powiedziała do niego Mag przed wyjściem i pocałowała go w policzek. Jackob nie wiedział za bardzo co ma ze sobą zrobić więc wpakował się Belli pod kołdrę.
Dziewczyna obudziła się około południa.
- Miałam taki piękny sen – powiedziała – Ałć! – złapała się za głowę.
- C-co się dzieje? –odezwał się zaspanym głosem Jackob.
- Nic, tylko… Co ty robisz w moim łóżku?
- Mama wyszła do pracy, a nie lubię się sam bawić.
- O jejku, przepraszam. Znów zaspałam – Anabell zrobiła smutną minę.
- Nic nie szkodzi – chłopiec uśmiechnął się do niej i palcami podniósł kąciki jej ust wymuszając uśmiech.
- Wiesz co młody?
- Com?
- Co powiesz na dzień przed TV? Nie mam siły dzisiaj wychodzić – zaproponowała brunetka.
- A będziemy się objadać słodyczami?
- Jak najbardziej.
- Taaak!
- Dobra, a teraz idź na dół, a ja się tylko ogarnę i zejdę do Ciebie jak najszybciej.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

17.07.2012r, wtorek, południe, dom
Siedzimy z Jackobem w salonie oglądając kreskówki. Przynajmniej to mi poprawia humor. Od tego jak upadłam mam na głowie guza, i ogólnie boli mnie głowa, a gdy za szybko wstanę czy wykonuję jakieś gwałtowne ruchy, mam mroczki przed oczami. Mam ochotę przybić tej jędzy piąteczkę, piłą mechaniczną, w twarz. Przynajmniej miałabym spokój.
Cieszę się, że wczoraj pogadałyśmy z Mag. Gdy mieszkała w Polsce, często tak rozmawiałyśmy. Zwierzałam się jej ze wszystkiego, ona mi także. Razem szukałyśmy wspólnych rozwiązań.
Mam nadzieję, że chłopcy trzymają gębę na kłodkę i nic nie powiedzieli Louisowi.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

Ktoś zadzwonił do drzwi. Anabell zdziwiona poszła otworzyć. Do domu ze śmiechem wpakowała jej się trójka wariatów.
- Eeee, siemka – powiedziała zdezorientowana dziewczyna.
- Hej! – krzyknęli chłopcy i zaczęli ją dusić.
- Co wy tu robicie? – zapytała Bella po 10 minutach gdy już ją puścili.
- A no wiesz… - zaczął Niall.
- Nudziło nam się – powiedział Liam.
- A ja postanowiłem odwiedzić moją dziewczynę – powiedział z błyskiem w oku Harry.
- Coś mi to nie wygląda na bezinteresowne odwiedziny  - uśmiechnęła się Bella.
- Oj no dobra rozgryzłaś nas. Bo w Sobotę organizujemy imprezę dla Louisa z okazji jego rocznicy miłości do marchewek – powiedział Niall.
- I chcielibyśmy Cię zaprosić – dodał Liam.
- Hahahahahaha, naprawdę? – Anabell nie mogła pohamować śmiechu. Chłopcy starali się być poważni ale po chwili śmiali się razem z nią – Kto wpadł na ten pomysł? Hahaha.
- No Lou wczoraj nam to oznajmił – tłumaczył blondynek.
- Poszłabyś ze mną? Weź, nie daj się prosić. – zaproponował Harry.
- Um, a co z Eleonor? – zapytała dziewczyna.
- Nic Ci nie zrobi – powiedział szybko Liam.
- Skąd o tym wiesz? – zapytała Anabell zabijając wzrokiem Nialla i Harrego.
- No b-bo t-ten…
- Oj, no wtajemniczyliśmy go.
- Może jeszcze Louisowi powiedzcie?! – krzyknęła dziewczyna.
- Nie, to Twój przyjaciel, jemu sama powinnaś to wyjaśnić – zaczęli mówić chłopcy.
- Ty nawet nie wiesz, jaki on chodzi przybity.
- Martwi się. Jest dociekliwy, więc dowie się prędzej czy później.
- No już, nie gniewaj się tak, złość piękności szkodzi – powiedział loczek, przytulając Bellę i dając jej buziaka.
- No dobra, nie gniewam się, ale na imprezę i tak nie idę.
- Musisz!!! – odezwali się chórem. „Naprawdę mają to opracowane do perfekcji”
- No właśnie nie muszę – uśmiechnęła się – a teraz może wejdziemy już do salonu, bo zostawiłam tam Jackoba. Wszyscy skierowali się do pokoju, tylko blondyn udał się do kuchni.
- Możesz wziąć wszystko oprócz nutelli – krzyknęła za nim Anabell.
- Za późno – powiedział Niall wychodząc z kuchni ze słoikiem.
- Aaaaa! Nie ! Zostaw! – Anabell podbiegła do niego, ale chłopak podniósł wysoko rękę, tak żeby nie mogła odebrać mu przekąski.
- no weź, Niallerku, kochanie. Oddaj mi to grzecznie i będzie po sprawie.
- A co dostanę w zamian? – droczył się z nią.
- Możliwość odejścia stad bez kontuzji, siniaków czy połamanych kości.
- Hahahahahaha dobra. Haha, ty mi grozisz? Haha – blondyn pokładał się na podłodze ze śmiechu.
- Nie wiem, co Cię tak śmieszy. Jak się wkurzę, to potrafię przywalić.
- No dobra, nie fochaj się już. Mogę się ewentualnie podzielić z Tobą.
- Będziesz się ze mnę dzielił moim żarciem? Ooo, czuję się zaszczycona.
- Tylko musisz iść po łyżkę – powiedział i wpakował się na kanapę. Chłopcy patrzyli się w TV jak w nowy model lamborghini. A najlepsze, że to kreskówki ich tak wciągnęły.
- Jak dzieci – zaśmiała się pod nosem Anabell. Poszła do kuchni po widelec, bo jednak nie chciała denerwować Liama. „Jak na razie nie kapnął się, że Niall je przy nim łyżką, ale jak się dowie… hehehehe” – dziewczyna już planowała diabelsko zły plan, wszystko, żeby odzyskać nutellę.
- Liam… - powiedziała wchodząc do pokoju.
- Tak?
- Bo Niall je łyżką. A wiem, że ty się boisz łyżek więc postanowiłam Cię uprzedzić, żebyś się później nie przestraszył czy coś.
- Co?!! – wykrzyknął brunet zrywając się z kanapy. Rozejrzał się po pokoju i rzucił się na niczego nieświadomego blondyna.
- Aaaaaa! Nie bij! Nie !! Hahahahaha, prze-przestań Liam, hahaha. S-stop, nie ła-łaskocz mnie hahahaha – Krzyczał Niall. Anabell zabrała mu nutellę i usiadła koło Harrego.
- Co tam kotku? – zapytała przytulając go.
- Nic nowego. Czemu nie chcesz przyjść do imprezkę? Chcesz mnie tam zostawić samego.
- Bo nie. Naprawdę chcę uniknąć kolejnego starcia z El.
- Kolejnego? Czyli to jednak była ona?!
- Nie, przecież mówiłam, że nie pamiętam.
- Bella nie możesz dać się zastraszyć! – krzyknął Harry, a dziewczyna szybko wstała chcąc udać się do swojego pokoju. Jednak zasłabła. Dobrze, że Loczek był obok i ją złapał. 


18.07.2012r, środa, popołudnie, szpital
Nie no super. Muszę tu zostać do jutra, na obserwacji. Zemdlałam, wpadając wprost w ramiona Harrego. Ta moja poezja xd No i chłopcy spanikowali i przywieźli mnie do tego przeklętego miejsca. Nigdy nie lubiłam szpitali, nie wiem dlaczego, po prostu tak jest. Leżę sobie na Sali pośród białych ścian i czekam na tych debili. Przespałam jakieś 20 godzin. Ogólnie to się okazało, że po upadku w kuchni chłopców dostałam lekkiego wstrząsu mózgu. Teraz przepisali mi jakieś leki. Bleee. Te tabletki są ogromne. Ja już chcę do domu.
A tak z innej beczki, to nie rozumiem czemu chłopcy powiedzieli o wszystkim Liamowi. Ciekawe czy wszystko ok, pomiędzy nim i Danielle. Chyba wybiorę się na tą imprezę dla Louisa. Kto normalny organizuje imprezę z okazji rocznicy miłości do marchewek? W sumie to oni nie są normalni.
O, moi kochani wariaci wreszcie przyszli. I Danielle też jest z nimi!!! :D
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

- Cześć kochana – przywitała się z Bellą Dan.
- Cześć. Nie mogłam się doczekać ponownego spotkania z Tobą – odpowiedziała dziewczyna.
- Chłopcy, możecie nas zostawić na 15 minut? Musimy porozmawiać – poprosiła ich Dan. Posłusznie opuścili pomieszczenie, tylko Harry wyraził sprzeciw. Na szczęście Liam wyciągnął go z sali.
- Dobra, mów mi wszystko, co Ci zrobiła – nakazała dziewczyna Liama.
- Dan, ja już mam tego dosyć. Znów dostałam od niej smsa. Nie wiem czego ode mnie chce. Przez nią nie mogę się nawet pokazać w domu chłopaków, bo się boję – z oczu Anabell popłynęły łzy. Brunetka ja przytuliła.
- Już dobrze, nie martw się. Coś wymyślimy  - powiedziała.
- A jeżeli nie? Ja kocham Harrego, ale przez nią odsuwam się od niego.
- Chłopcy o wszystkim wiedzą, będzie dobrze. Razem poszukamy jakiegoś rozwiązania.
- A właśnie. Liam nie był na Ciebie zły, mówiłam im, żeby nic mu nie mówili, ale przecież wiedzą lepiej. Jak chcesz, to mogę mu wytłumaczyć jak było – powiedziała Anabell.
- Nie musisz. Między nami wszystko ok.  Był trochę zły, że nie powiedzieliśmy mu od razu ale jakoś to przełknął.
- Uff, wiedziałam, że to rozsądny chłopak i nie da się w to wkręcić.
- A ty jak się czujesz? Aż tak poważnie upadłaś? – zapytała Dan.
- No głowę mi rozsadzało ale po tych ohydnych tabletkach jest już lepiej – Anabell uśmiechnęła się.
- To dobrze – powiedziała dziewczyna Liama i nagle do pokoju wparowali chłopcy.
- Już wystarczy wam tych ploteczek – zaczął Harry i pocałował Bellę.
- Ej no ja też chcę – powiedział blondyn, oderwał Loczka od dziewczyny i mocno ją przytulił, pozbawiając na jakiś czas powietrza.
- A teraz mów jak się czujesz? – odezwał się Liam.
- Boli Cię? – zapytał z przejęciem w głosie Harry.
- Będziesz mogła iść na tą imprezę? – wtrącił Niall. Wszyscy się na niego spojrzeli, a on z rumieńcem na twarzy odparł:
- No co? Nie wymyśliłem nic lepszego.
- Haha, dobra blondynku wybaczam Ci ale pod warunkiem, że przyniesiesz mi coś do jedzenia, bo jestem głodna jak stado wilków – zaśmiała się Bella.
- Haha, ok. Przy okazji wezmę coś dla siebie – powiedział i wyszedł do bufetu. Reszta zaczęła się wygłupiać, Bellę bolał brzuch od śmiechu. Danielle po jednym z żartów spadła z krzesła i zwijała się ze śmiechu na podłodze. Do sali wrócił blondyn cały obładowany różnego rodzaju jedzeniem.
- Co tu się wyrabia? Jak dzieci, po prostu jak dzieci – powiedział i pokręcił głowa z miną doświadczonego człowieka.
- Jedzenie! – krzyknęła Anabell.
- Taa, fajnie wiedzieć, że tak się za mną stęskniłaś – uśmiechnął się blondyn. Wszyscy się zaśmiali. Miło spędzili czas, wygłupiali się jak dzieci. Chłopcy i Dan musieli jednak wracać. Praca wzywa, mieli jakiś wywiad czy coś.

18.07.2012r, środa, szpital, popołudnie
Po tym jak Ci wariaci wyszli zrobiło się jakoś spokojnie. Jednak nie na długo. Jakieś pół godziny później na sale wpadła zdyszana Mag. Haha, na początku się jej wystraszyłam. Włosy odstawały jej na wszystkie strony, HAHA. Martwiła się o mnie i chciała przyjść wcześniej ale musiała zająć się Jackobem. Mały podobno płakał przez kilka godzin, ponieważ bał się czy jestem cała i zdrowa. Awwww *__*  On jest taki słodki. Rozmawiałyśmy i przekonałam Mag, że nie ma potrzeby dzwonić do mojej mamy. Na pewno kazałaby mi od razu wracać do domu, a ja mam zamiar jeszcze trochę tutaj pomieszkać. Może nie wszystko się układa z innymi ale z Harrym jest wspaniale. Jestem z nim szczęśliwa. Chyba się w nim zakochałam, a właściwie to na pewno. Uwielbiam ta jego opiekuńczość i to, że sprawia, że czuję się wyjątkowa. Jest niesamowity, nie tylko jako sławna osoba ale jako zwykły chłopak, którym jest. Kocham go.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

Louis pocałował Eleonor na przywitanie. Spotkali się w parku.
- Co tam, kochanie? – zapytała przesłodzonym głosikiem brunetka.
- A, szkoda gadać – chłopak tylko machnął ręką – A właśnie! Przyjdziesz w piątek na imprezę?
- No jasne. A z jakiej okazji?
- Z okazji rocznicy mojej miłości do marchewek – Louis odpowiedział bardzo poważnym tonem, uśmiechając się.
- Hahahahahahahahahaha, serio?! – zapytała El z sarkazmem – Boże! Kto wpadł na ten głupi pomysł? Pewnie któryś z Twoich durnych kolegów? – prychnęła.
- Yyyy, nie. Po pierwsze to moi PRZYJACIELE nie są durni, mam nadzieję, że wymsknęło Ci się to przypadkiem – chłopak zgromił dziewczynę wzrokiem – A po drugie, to był mój pomysł. Powinnaś uszanować moją miłość do marchewek.
- Haha, dobre – powiedziała El irytując Louisa jeszcze bardziej.
- Ana by mnie zrozumiała – powiedział cicho chłopak, ale El to usłyszała.
- CO?! Ana?! Kto to kurwa?! Ta dziwka Harrego?!! – dziewczyna zaczęła krzyczeć.
- NIE. MASZ. PRAWA. JEJ. OBRAŻAĆ. – wysyczał przez zęby Louis – Nawet jej nie znasz! Wiesz co? Nigdy bym się tego po Tobie nie spodziewał. Chyba powinniśmy od siebie odpocząć – dokończył i odszedł zdenerwowany. „Co ona sobie wyobraża? Nigdy się tak nie zachowywała. Czasami jej się zdarzało okazywać niechęć do kogoś ale nigdy nie była taka chamska.” – pomyślał.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~
20 dzień wakacji [muzyka The Cab - Endlessly]
(Amy – A. Bella – B)
B: Hej! Co tam u Ciebie słychać?
A: Bella! U mnie bardzo dobrze, no prawie wszystko. Ostatnio trochę się pokłóciłam z Pitem ale mam nadzieję, że wszystko wróci  do normy. A ty jak sobie radzisz w wielkim mieście?
B: No niestety u mnie też nie jest zbyt kolorowo. Mówiłam Ci o Louisie, no nie?
A: Tym co uwielbia marchewki? Wspominałaś.
B: O tym samym. Mówiłam Ci, że się zaprzyjaźniliśmy. Bardzo dobrze się z nim dogadywałam no ale jego dziewczyna…
A: Pewnie jakiś plastik.
B: W sumie to jest bardzo ładna ale wracając do tematu, ona ubzdurała sobie, że chcę jej odbić chłopaka. No nie, super! I ostatnio mnie uderzyła, przez co wylądowałam w szpitalu, dzisiaj dopiero wychodzę.
A: Co??! I dopiero teraz się o tym dowiaduje?! Daj mi na nią namiary!
B: Po co?
A: Jak to „po co”? Czołg odpalam i muszę wiedzieć gdzie jechać , no nie?
B: Haha, dobre. Tego jeszcze nie słyszałam.
A: Ale ja mówię serio.
B: Przecież ty nie masz czołgu.
A: A właśnie, że mam! Stoi na półce w pokoju mojego brata. Nie pamiętasz?
B: Haha, chodzi Ci o ten zabawkowy, którym zabijałyśmy nasze Barbie?
A: Dokładnie o ten sam. A teraz dawaj ten adres, bo silnik aż się rwie do pracy.
B: Haha, ty wiesz jak poprawić człowiekowi humor. Od razu czuję się lepiej.
A: Kochanie, ja nawet kosmicie potrafię poprawić humor. Wierzę w Ciebie. Pokaż jej, że jest przy Tobie nikim. Jakby co – dzwoń, odpalę czołg i przyjadę.
B: Dzięki, na pewno będę Cię o wszystkim informować na bieżąco, niczego nie pominę.
A: No mam nadzieję. Musze kończyć, bo ktoś puka. Oby to był Pit. Trzymaj kciuki. Pa skarbie.
B: Pa i jeszcze raz dzięki – powiedziała dziewczyna i usłyszała dźwięk przerywanego połączenia. Amy zawsze potrafiła ją pocieszyć. Jej optymizm był zaraźliwy. „Brakuje mi jej tutaj” – pomyślała Bella.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

Anabell przyjechała z Mag z powrotem do domu. Godzinę temu dostała wypis i do następnego tygodnia, kiedy to miała stawić się na kontrolę była wolna.
- Dzięki, że nie zadzwoniłaś do mamy – powiedziała brunetka wchodząc do domu.
- Na szczęście to nie było nic mega poważnego. Ale uważaj następnym razem – ostrzegła ją Margaret.
- Nie będzie następnego razu. To się zdarzyło raz i więcej się nie powtórzy – uśmiechnęła się Anabell. Weszły do salonu, w którym na kanapie siedział Jackob. Gdy tylko chłopiec je zauważył poderwał się z kanapy i podbiegł do dziewczyny krzycząc:
- Bellllllllllla! Wróciłaś! – mocną się do niej przytulił.
- Mam nadzieję, że się nie nudziłeś – brunetka odwzajemniła uścisk.
- Nie, ale nie zostawiaj mnie już – Jackob od zawsze lubił kuzynkę, a ona jego.  W ciągu tych 3 tygodni spędzonych razem jeszcze bardziej się do siebie przywiązali.
- To skoro już wróciłam, to za 30 minut zapraszam do kuchni na naleśniki! Ciebie Mag także się to tyczy! – powiedziała wesoło Bella. Bardzo fajnie spędzili razem czas przy jedzeniu. Jackob śmiał się cały czas i opowiadał różne historyjki z piaskownicy. Niektóre były naprawdę szalone. Jak na dzieci, nieźle rozrabiali z kolegami. Wieczorem, gdy Anabell kładła się spać dostała smsa.

„Mam nadzieję, że Ci się przyśnię xoxo Harry”

Uśmiechnęła się do ekranu. Niestety drugi sms był jak kubeł zimnej wody wylanej prosto na głowę.

„Mam nadzieję, że następnym razem dłużej poleżysz na sali. Uważaj na siebie. Haha. Szczęścia życzę.”
 „No tak, gdyby Eleonor o sobie nie przypomniała dzień byłby zbyt piękny” – pomyślała dziewczyna. Poszła spać zmartwiona. Groźby El jednak na nią działały. Czuła się beznadziejnie. Zaczynała się uważać za gorszą od innych osobę.

21 dzień wakacji

20.07.2012r, piątek, południe, dom
Koniec tego! Postanowiłam, że jednak pójdę na tę marchewkową imprezę Louisa. Muszę odreagować. Nie mogę dać się szantażować, musze się jej w końcu postawić. Chyba ukryta we mnie buntowniczka zaczęła się budzić. Dotąd byłam spokojna i raczej ugodowa, teraz to się zmieni w szczególności w stosunku do Eleonor. No i pomogło też kilka smsów od chłopaków, od Harrego. Już się nie mogę doczekać. Chcę zobaczyć jej minę gdy się tam pojawię.
~~~~~~~~ ~~~~~ ****** ~~~~~~~~~~~~

 Louis rzucił telefon na łóżko. Przeczytał właśnie 69 wiadomość jaką zostawiła mu El od wczoraj. Był wkurzony. Na dole krzątali się chłopcy. Trwały ostatnie przygotowania do przyjęcia. Coraz bardziej odechciewało mu się brać w tym udział. No ale przecież to był jego pomysł, on jest gospodarzem. Miało być fajnie, chciał się zabawić ale jeżeli El się pojawi, to dobry humor się ulotni. Już wczoraj go zepsuła. „Jak mogła coś takiego o nich powiedzieć, przecież wie ile chłopaki dla mnie znaczą. I jeszcze bezczelnie obrażała Anę. Niech się pierdoli” – pomyślał Louis siadając na łóżku i chowając głowę w dłonie. Z dołu dało się słyszeć krzyki typu „Co robisz idioto?!”, „Ałaaa! Mój palec!”, „Horan nie zjedz wszystkiego!” czy „Uważaj jak idziesz baranie” , które jeszcze bardziej pogłębiały podły nastrój chłopaka.
Tymczasem w czterech innych domach panowała podobna atmosfera.
Perrie biegała po domu szukając turkusowej sukienki, którą dostała od Zayna. Nie mogła się doczekać spotkania z nim. Nie widzieli się od dłuższego czasu. Tęskniła.” Ciekawe, czy dzisiaj też będzie taki małomówny. Ostatnio coś się z nim dzieje, nie jest sobą” – pomyślała.
Danielle właśnie wychodziła z wanny i uświadomiła sobie, że jedyną szansą aby zdążyć dojechać do domu chłopaków na czas jest zrezygnowanie z prostowania włosów. „A chciałam dzisiaj wyglądać piąknie dla Liama. No trudno innym razem” –pomyślała. Wcisnęła się w śliczną koronkową, małą czarną, założyła szpilki i wsiadła do auta.
Eleonor stała przed lustrem i dobierała kolczyki pod kolor butów. Zależało jej aby ładnie wyglądać, bo chciała pogodzić się z Louisem. „Jak do tej pory zawsze wybaczał, to teraz także to zrobi” – pomyślała. Miała na sobie czerwoną, króciutką sukienkę, która ledwo zasłaniała pośladki. Wysłała do chłopaka 70 wiadomość, zrobiła ostatnie poprawki i zadzwoniła po taksówkę. W końcu na 20 centymetrowych obcasach ciężko się prowadzi.
Anabell stała przed lustrem w ręczniku. Obok na łóżku leżała kremowa sukienka do połowy uda. Akurat na tę imprezę. To i jeszcze czarne buty na koturnie i czarna torebka. Dziewczyna kończyła malować oczy gdy dostała smsa od Harrego.

„Mam nadzieję, że jesteś już gotowa. Będę za 10 minut xoxo H”

„O kurczę! Muszę się pospieszyć „ – pomyślała i resztę czynności wykonała w ekspresowym tempie.
__________________________________
Witam po tygodniowej nieobecności. Chciałam dodać rozdział w weekend ale nie miałam dokończonego i dopiero dzisiaj zebrałam się do napisania końcówki. Jak na razie ten jest najdłuższy (ponad 3K znaków) xd Niezbyt mi się podoba no ale cóż mam nadzieję, ze następny będzie lepszy. Liczę na 10 komentarzy. Dacie rade dla mnie to zrobić? :D
Dziękuję za ponad 3 tys. wejść. Po prostu was kocham <3333
PS Chciałabym wam polecić bloga mojej przyjaciółki (nie o 1D) z opowiadaniami. Byłoby fajnie, gdybyście mogły wejść i skomentować xd Dopiero zaczyna i przydałaby się jakaś motywacja. ------> LINK 
PPS Ogarniacie całą ta aferę z Mr X? Przyznam się, że bałam się o chłopców. Na szczęście wszystko się juz skończyło i niedługo z powrotem będą w UK :D
PPPS Jeżeli ktoś chce być informowany to zapraszam tutaj ---->LINK
Następny rozdział w niedzielę, jak się wyrobie xd